Ten film to jest porażka. Żenujące dialogi, sztampa i plastikowi aktorzy. Nawet efekty specjalne nie ratują tego filmu, bo nie różnią się niczym innym od podobnych produkcji tego typu. A aktor grający Spidermana powinien zostać zdelegalizowany, (zaczynam teraz doceniać Tobiego Maguirea) facet grał TRAGICZNIE. Zero wyrazu, zero talentu, zero. Niestety filmweb nie oferuje skali ujemnej, bo 1/10 to i tak za dużo. O tyle o ile poprzedni Spiderman też nie był arcydziełem filmowym, to jednak miał coś w sobie co sprawiało, że się go przyjemnie oglądało. A tu co? Nico. Nudy na pudy.
Już pomijam motywy science-fiction typu, że dziewczynka z liceum pracuje jako prawa ręka głównego naukowca w ultranowoczesnym laboratorium wielkiej korporacji (?), że główny bohater wchodzi sobie OT TAK do siedziby Oscorp (nikt nie weryfikuje czy on to on, w Stanach kwestie bezpieczeństwa od 10 lat wyglądają jednak troszeczkę inaczej, w Polsce z resztą też) i parę, parę innych. Jednak film Raimiego miał porządny scenariusz i dobrych aktorów a tutaj nawet Martin Sheen i Sally Field (która w tym filmie tylko się krzywi i płacze) są słabi. No i długość tego "dzieła"... Naprawdę, rozwlekanie tego do ponad dwóch godzin to jest sabotaż i skandal. Myślę, że spokojnie można to było zamknąć w 1:40 h a tak człowiek siedzi, ogląda to coś i tylko modli się "Niech to się wreszcie skończy". Dłużyzny są niesłychane.
Nie oglądać, szkoda czasu.