Przede wszystkim film trwa 2 godziny z czego przez pierwszą godzinę trudno jest nie zasnąć bo opowiadana jest geneza Spidermana, w sposób niewiele odbiegający od tego w jaki była przedstawiona w pierwszym filmie Raimiego - jaki w tym sens nie bardzo wiem. Sam film jest jak wspomniałem nijaki, bo ani nie trzyma w napięciu ani nie idzie w stronę lekkiej rozrywki - humoru tu też jak na lekarstwo, natomiast przez większość filmu gimbusowaty, mdły Peter Parker snuje się po ekranie, raptem ze 3 razy potykając się z Lizardem, który tak na marginesie ma tak sympatyczną mordkę że przypomina żółwia ninja.
Dokladnie. Nieudolna kopia Spidermana Raimiego z beznadziejna obsada (jedynie Emma Stone i Rhys Ifans dawali rade jako tako). Tobey Maguire stworzyl swietna postac z krwi i kosci z doza humoru natomiast Andrew Garfield jest bezjajecznym pajaczkiem do tego gadajacym jakby byl nacpany. Strasznie sie zawiodlem i bardzo zaluje, ze Raimi nie tworzy kolejnych czesci spidermana bo wtedy mialbym pewnosc, ze bada trzymaly poziom.