Wczoraj obejrzałem film. Wróciłem do domu i wystawiłem "10". Ósmą w mojej karierze. I rozumiem, że gusta są różne. Akceptuje krytykę ludzi, którzy wysoko ocenią sagę Zmierzch czy inne cuda. Ich problemy. Za dużo i tak nie ma co wymagać. Najbardziej śmieszą mnie jednak ludzie, którzy zaznaczając swój niezwykle wyrobiony gust filmowy, nie mogą pogodzić się z wysoką pozycją Nietykalnych. Bo niby niezwykle ceniony przez nich film X czy Y miał taką niesztampową fabułę, a muzykę jaką, że już zrewolucjonizował gatunek nie wspomnę. I jak można stawiać taki film na jednej półce z tak wysublimowanymi dziełami? Szok i skandal.
Tak trudno zaakceptować jak wspaniała może być prostota w tak doskonałym wydaniu??