Na prawdę świetny film. Przezabawny, a za razem wzruszający.
Właśnie wróciłam z kina, ale chętnie usiadłabym w tym momencie i obejrzała go znowu.
Postać Driss'a cudowna! :D
Zgadzam się. Facet niesamowity, wariat jakich mało, nie da się go nie lubić :D Wielke serce ma, choć zapewne sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Zwariowany, jednak to był jego największy urok. Jego mina, jak się dowiedział prawdy o Magalie bezcenna :D
I rozumiem dlaczego Philippe tak bardzo się do niego przywiązał. Jak sam to powiedział "nie pragnę żadnej litości. Często podaje mi telefon. Wiesz dlaczego? Bo zapomina. Nie współczuje mi za dużo." Z doświadczenia wiem, że chore, sparaliżowane osoby właśnie tego pragną najbardziej :) Żadnego przesadnego litowania się nad nimi, bo chcą nadal żyć i cieszyć się z życia. Jakie ono by nie było. Taki właśnie był Driss, więc znalazł w nim pokrewną duszę. Naprawdę wrócę jeszcze nieraz do tego filmu.