Tyle gwiazd kina akcji na jednym ekranie to rzadkość, a wręcz ewenement. Sceny oraz cytaty nawiązujące do kultowych tytułów dyskretnie sugerują, iż film należy jednak traktować z lekkim przymrużeniem oka. A to jest zaletą! Trudno byłoby mimo wszystko potraktować ten film poważnie widząc tyle wisienek na czubku jednego tortu. To nie nasza wina, iż producenci filmów przyzwyczaili nas do jednej, w porywach do dwóch.
Oglądając bohaterów w akcji i twarze tychże czołowych postaci może pojawić się grymas na naszych. O ile część z nas może mieć dolegliwości polegające na odczuciu zwrotnym komentując "powinni być na emeryturze, bądź stać w muzeum" to o tyle druga część będzie przyglądać się z politowaniem i malującym się smutkiem na swej własnej facjacie. Z racji nieubłaganego upływu czasu. Dla niektórych te gwiazdy wciąż żyją na ekranie, ale w nieco młodszych wersjach, jako 'Strażnik Texasu, 'Rambo' czy 'Terminator'.
Film ogląda się lekko, fabuła prosta, liniowa. Typowe zwroty akcji, przez co bardziej ambitny widz może doszukać się elementów składowych kiczu i tandety. Jednak i ten powinien mieć na uwadze to, że to kino na piątkowy wieczór przy pop-corn'ie i coli. Które niekoniecznie musi być obejrzane do końca, a może być dobrym pretekstem do zaproszenia bliskiej osoby na 'film'.
6/10
PS
Brakowało mi Seagal'a.