No niestety, ale w trójce Stallone próbuje wpleść nowy wątek zastąpienia weteranów przez młodych gniewnych. Sam pomysł jako taki nie jest zły, ale nie w takim filmie jak "Niezniszczalni"! Przecież oni powstali po to, żeby duża grupa ludzi tęskniących za kinem sensacyjnym z lat 80 i 90 mogła sobie jeszcze raz obejrzeć ich wszystkich na ekranie i do tego z humorem i dystansem. Oglądając część trzecią mam wrażenie, że Stallone próbuje przejść z ustalonej na początku konwencji do normalnego kina sensacyjnego. Problem w tym, że to po prostu nie mogło się udać, bo na zwyczajny film sensacyjny ten scenariusz był zbyt banalny. Poza tym, Sly zwyczajnie już cienko przędzie. Jest drętwy, niemrawy. Sceny z jego udziałem były najnudniejsze ze wszystkich, a do tego ten banał na sam koniec (akcja z helikopterem). Dla dobra tej serii Sly powinien usunąć się w cień i zrobić miejsca do roli pierwszoplanowej np Stathamowi, który nadal jest w formie do grania pierwszoplanowych ról. Poza tym, brakowało mi Willisa, Seagala Norrisa... Było by bardziej kolorowo :). Jeżeli chodzi o młodą gwardię, to też się nie postarali. Laleczka to przynajmniej wizualnie fajnie wygląda (o to w końcu chodzi), ale pozostali... jak wyjęci z planu Beverly Hills.