Co by było, gdyby Maciek Chełmicki nie wykonał zadania – „nie strzelił do czerwonego”? Film Kutza jest próbą takiego gdybania. Jednak scenariusz nie dorównuje do poziomu „Popiołu i diamentu”. Nie ma też co porównywać aktorstwa...
Na „Nikt nie woła” można spojrzeć jak na specyficzne przekształcenie „Romea i Julii” (!). Nie z powodu zwaśnienia rodów, a z tragizmu najnowszej historii, miłość dwojga młodych ludzi nie może się zrealizować. Wojna napiętnowała zwłaszcza świadomość jego – byłego Akowca, dzielącego nastroje zapisane we wczesnej poezji Różewicza: poczucie upadku wartości, odrazę do własnej przeszłości, niemożność odnalezienia się w społeczeństwie... Wszystkiego musi się na nowo uczyć, a czysta miłość Lucyny jest do tego drogą.
Sama fabuła poprowadzona została dość szkicowo. Reżysera interesują przede wszystkim sytuacje międzyludzkie. Naprawdę ciekawie prezentują się rozwiązania wizualne: czyste, rozświetlone upalnym słońcem kadry, podkreślające wyobcowanie bohaterów...
Wszystko powinno więc być dobrze, a jednak film wydał mi się zwyczajnie przeciętny. Ot, taka niższa średnia szkoły polskiej. Moim zdaniem niezbyt nośny, trochę upozowany scenariusz i wyraźne niedostatki aktorskie są tego główną przyczyną. I jeszcze jedno: beznadziejny montaż, a raczej czysto warsztatowe klejenie taśmy. Tak skopanego pod tym względem filmu w życiu nie widziałem – a jako widz polskiego kina miałem się okazję przyzwyczaić. To autentycznie utrudniało oglądanie.
Film na pewno w swoim czasie mógł robić spore wrażenie, chociażby „ludzkim” podejściem do obowiązujących tematów. Myślę, że i dziś może się spodobać widzom o odpowiednio dostrojonej wrażliwości. Nie odradzam więc, choć sam się rozczarowałem.
Ale chodzi o to, że te właśnie niedostatki aktorskie, nadają smaku. Amatorski sposób gry, nie rozwiązane wątki filmu, to trochę styl Antonioniego. "Film na pewno w swoim czasie mógł robić spore wrażenie". Nie masz racji, właśnie wtedy spotkał się z brakiem docenienia, dopiero po latach, zauważono jego walory. Zły montaż w starych polskich filmach to raczej norma, przyzwyczaiłem się do tego, więc mi to nie szczególnie nie przeszkadza. Piękne zdjęcia, ciekawa fabuła, może trochę niedopracowany scenariusz, ale ogólnie na pewno jeden z ważniejszych wczesnych filmów polskich, ukazujących ból egzystencjalny, powojennej młodzieży.
Paradoksalnie, moim zdaniem, na dobre wychodzi filmowi konfrontacja z,powszechnie uznawanym za arcydzieło, ,,Popiołem i diamentem", filmem rozgrzanym emocjonalnie do ,,czerwoności" i romantycznym z każdej perspektywy . ,,Nikt nie woła" w nastroju jest chłodny, zdystansowany wobec wydarzeń i bohaterów co koresponduje z ich stanem ducha.Naprawdę nie wiem czy ten koturnowy montaż to autentyczna wpadka Kutza, czy może zamierzony rezultat bo owo zagubienie emocjonalne głównych postaci staje się niemal dotkliwe dla widza.Oglądając film nie mogłem oprzeć się wrażeniu, iż jest realizowany przez kogoś z rozwiniętym instynktem filmowca, kogoś kto postanowił operować innym językiem, znacznie bardziej osobistym nie oglądając się na ówczesnego widza.Trop z Antonionim wydaje się trafiony. Good night and good luck,esforty.
8/10