... więc może ktoś mądrzejszy mnie oświeci: Jest w tym filmie scena, w której Bożek włazi na minę na polu minowym. Żeby nie było żadnych wątpliwości, zaraz w następnym ujęciu widać ten teren, usiany po prostu co pół metra "żabkami", które zresztą - zupełnie bez sensu - wystają całe z ziemi. No ale to tak, żeby żaden widz nie mógł tego przeoczyć. Dobra, i co dalej? Co się dzieje po tym, jak Bożek wlazł na minę? Ano właśnie NICO! Wstaje, jakby nigdy nic, otrzepuje się trochę i zmyka w siną dal. Ani zadraśnięcia, ani guza, ani nawet urwanych nóg. To proszę mi wyjaśnić, jak ja to mam rozumieć, bo żadna z możliwych ("możliwych") wersji nie przemawia mi do niczego. Czy po (ewidentnej wszak) śmierci Bożek występuje w filmie, jako własny duch? Nic na to (poza jego śmiercią) nie wskazuje. Czy miał tu mieć miejsce bezdyskusyjny cud? Jeśli tak; po co i w jakim celu? Czy miała to być antyreklama niemieckich min przeciwpiechotnych? Może mi to ktoś rozkminić? Dzięki z góry i pozdrawiam ze stolicy. Maupa
PS. I ja się nawet wcale nie czepiam, że te pozostałe żabki musiałyby po tej detonacji wszystkie razem zusammen do kupy wylecieć w powietrze, chociaż to też fałszowanie realiów.
To chyba najsłabsza scena tego filmu. Ta scena jest źle wymyślona i źle zrealizowana. Intencja scenarzysty była taka: Dwaj tajemniczy faceci (przypominający "tych dwóch" z ostatniego rozdziału "Procesu" F. Kafki) chcą złapać naiwnego Bożka w pułapkę i pojawiają się w takim miejscu, aby on, uciekając przed nimi, trafił na pole minowe. Ale on ma szczęście i nic mu się nie dzieje. Gdyby zginął nie byłoby zakończenia, nie byłoby pozytywnej wymowy filmu, nie byłoby nic. Ale z jakiś przyczyn nikt nie wmyślił, w jaki sposób on ma przeżyć, aby to wyglądało wiarygodnie. Do tego zły montaż. No i poszło! Niezły jest natomiast pomysł, że (jak na ironię), jedyne co mu się przytrafiło, to intensywne kichanie po tym incydencie.
Pozdrawiam