Nimfomanka - Część I

Nymphomaniac
2013
6,0 75 tys. ocen
6,0 10 1 74580
7,3 43 krytyków
Nimfomanka - Część I
powrót do forum filmu Nimfomanka - Część I

Oczywiście jak wszyscy filmu jeszcze nie oglądałem, jednak z opisu i po trailerze domyślam się że
motywem przewodnim będzie uzależnienie kobiety od seksu. Moje pytanie. Czy osoby które tak
oburzają się że film pod względem niektórych scen będzie przypominał porno oglądały produkcje
pod tytułem Wstyd? Czy uważacie że to brytyjskie dzieło też nie powinno powstać?

ocenił(a) film na 9
Kempy235

Tak, jak wspominałam w innych tematach - "Wstyd" był artystycznie przedstawiony, ukazano w nim wiele aspektów seksoholika. W "Nimfomance" natomiast dostaniemy soft porno bez żadnych głębszych refleksji. Zresztą taki jest Lars von Trier. Jego "Antychryst" też miał szokować.

ocenił(a) film na 9
Bonnie_filmweb

Co jest złego w pokazywaniu stosunku płciowego? Naturalne to jest jak jedzenie, spanie, sranie :) Do tego oboje Nimfomanki nie widzieliśmy więc nic nie możemy na temat samego filmu powiedzieć... Mam nadzieje że i tu jak i we Wstydzie zostanie ukazana wielowarstwowość psychiki uzależnionej osoby.

ocenił(a) film na 9
Kempy235

Współczuję ci podejścia do seksu oraz współczuję twojej obecnej lub przyszłej partnerce.

ocenił(a) film na 9
Bonnie_filmweb

Nie mówie o swoim, intymnym tylko o ukazywaniu go w sztuce. Przeciez na filmie jest to odgrywanie pewnych rol. Udawanie. Nic intymnego kiedy chce sie cos wiecej przez to powiedziec lub ukazać.

Bonnie_filmweb

Ja współczuję Twojemu partnerowi;)

ocenił(a) film na 9
BamboszeMojejBabci

Niby czego?

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 9
BamboszeMojejBabci

Twój komentarz jest poniżej jakiegokolwiek poziomu.

Bonnie_filmweb

Tak myślałem. Nawet nie próbujesz się bronić, czyli nie umiesz;)

użytkownik usunięty
Bonnie_filmweb

Podejścia jak to człowiek, który uratował nimfomankę tłumaczy ma wielu ludzi.
"Grzech"

Kempy235

Nie wszystko powinno być pokazywane każdemu. Tak jak nie wszystko co można czynić - warto i wolno. Zadaj swoje pytanie na serio i spróbuj na nie znaleźć odpowiedź. Bo ona istnieje, trzeba tylko specjalnych warunków aby ją znać.

Nie powinno się pokazywać wielu rzeczy. Z różnych powodów. Czasem leżą one po stronie pokazującego, czasem po stronie oglądającego, a czasem po stronie pokazywanego.

Nie powinno się pokazywać wielkiego zła, bo nie każdy jest w stanie to znieść i pozostać sobą. Większość się zgorszy. Zgorszy - nie znaczy - przeżyje coś, zawstydzi, oburzy. Znaczy - stanie się gorszymi, utraci siłę w dążeniu ku dobru. Nie powinno się pokazywać tego co obrzydliwe. Nie tylko dlatego, że nie zasługuje na pokazywanie. Nie powinno się pokazywać tego co intymne, prywatne - bo wówczas zostaje zdradzone.

Zastanów się nad kategoriami, w których starasz się rozumieć świat.

Co to za kategoria "naturalne". Co to w ogóle znaczy, w Twoich ustach? Dla Ciebie. I jakim cudem, przy Twoim rozumieniu, ma to pełnić funkcje normatywne, tak jak to stosujesz - opisowo i normatywnie.

Jest mnóstwo naturalnych spraw, których nie powinno się pokazywać publicznie. Nie wiesz tego? Nie rozumiesz? Pytasz, czyli jakbyś nie rozumiał.
Są też naturalne rzeczy, które są nienaturalne, nieludzkie, nawet niezwierzęce.

Do tego wszystkiego trzeba mieć duszę, wystarczająco subtelną, aby uchwyciła to co ulotne. Skoro pytasz - to nie chwytasz. Skoro pytasz - to przeczuwasz, że nie chwytasz - czyli jest dla Ciebie szansa.

Ps. Gdybyś miał ochotę zareagować agresją - proszę daruj sobie, nie warto, a ja na to nie odpowiem. Lepiej to przemyśl, jestem przekonany, że, o ile faktycznie w Twoim pytaniu jest choć cień pytania, zdołasz zrozumieć, o ile tego zapragniesz.

ocenił(a) film na 9
Uh_Huh

Jeśli ktoś jest przewrażliwiony, niech nie ogląda, jeśli komuś coś przeszkadza to też niech nie idzie na ten film do kina. Proste. A nie krytykuje to czego nie rozumie, lub co wg. niego nie mieści się w ramach przyzwoitości. Sztucznych ramach.


Gdyby ludzie nie łamali barier, nie byli oryginalni w tym co tworzą, i nie zagłębiali coraz to nowszych przestrzeni życia, sztuka by upadła. I nie mówie że "sranie" tak naturalne, trzeba opisać kiedyś w jakimś filmie itp. bo to nie ma sensu i nie wnosi nic twórczego.

Wstyd tak artystyczny, a jednak już utożsamiany z filmem porno, wniósł wiele do kinematografii moim zdaniem..
Nimfomanki jeszcze nie widziałem, ale to kwestia dni ;)
Ps. Po obejrzeniu "Srpkiego filmu" tak strasznego i okropnego. Któremu nie jestem w stanie dać obiektywnej oceny. I który wywołał u mnie lekki szok. NIE stałem się gorszym czlowiekiem.

Kempy235

Mamy już dwie fajne kategorie. Pierwsza to "naturalne", druga "przewrażliwiony". Czy mógłbyś napisać, gdzie wedle Ciebie istnieje granica rozumienia, wypływająca z braku wrażliwości? Czy operujesz też kategorią "niewrażliwy", "pozbawieni wrażliwości" albo "szukający coraz mocniejszych, nienaturalnych podniet"? No właśnie, co jest dla Ciebie "nienaturalne"? I dlaczego to?

Niekoniecznie odpowiadaj od razu, mnie chodzi o (po)rozumnienie - nie o przerzucanie się odpowiedziami. Odpowiedziałem Ci tylko dlatego i tak właśnie jak odpowiadam, ponieważ Ty napisałeś to co napisałeś. Ale to co napisałem w pierwszym poście jest ważne. Nie odniosłeś się do tego. Próbujesz to załatwić dwoma chwytami, każdy służy faktycznemu zakończeniu rozmowy
1. jak Ci nie odpowiada to nie oglądaj
2. przewrażliwieni (coś z nimi jest nie tak) niech nie oglądają.

Ale przecież nikt nie prosi Cię o pozwolenie na oglądanie albo nie oczekuje porady czy oglądać. W każdym razie nie ja i nie od tego co napiszesz zależeć będzie czy obejrzę ten film, czy też nie. Tylko od mojej decyzji.

Natomiast napisałem co napisałem, bo ponoć zadałeś pytanie. - patrz post nr 2 23 gru 15:06 Więc Ci napisałem odpowiedź. Ale fakt, Ty nie pytasz na serio, tylko prosisz o potwierdzenie, że Twój kierunek jest właściwy. Skoro jednak poszukujesz potwierdzenia, to widać nie masz pewności. Masz słuszność, bo nie jest. Nie tędy droga. Ta propozycja hedonizmu, zatracenia się w tym co cielesne jest i stara, i prymitywna. Tylko, że to każdy musi odkryć samodzielnie o ile nie wie.

Gdybyśmy żyli w bogatszym świecie, gdzie spełnienia szuka się w tym co duchowe, prymitywizm propozycyj z filmów Triera nie miałby szans. Ale nie żyjemy, dlatego wielu bez miary się nabierze. Czego Tobie nie życzę. Nie muszę oglądać tego filmu aby wiedzieć jaka jest jego tematyka. Aby ocenić jego kunszt i przesłanie powinienem obejrzeć. Jakie może być przesłanie dotyczące tematu seksu, nimfomaństwa etc - sam sobie potrafię je wykreować, nie ma potrzeby chodzenia do kina. Chyba że ktoś ma tendencję do czerpania satysfakcji z podglądania cudzego seksu, w tym udawanego na ekranie.

ocenił(a) film na 9
Uh_Huh

Dobra, idąc Twoim tokiem myślenia bardzo wiele dzieł takich jak "Patrz i idź", "Bękarty wojny", "Urodzeni Mordercy" itp. nie powinny powstać bo pokazują zło, można rzec zło w czystej postaci. Źle ze powstaly?
Dalej, nie widze różnicy pomiędzy ukazaniem doslownie morderstwa, często brutalnego od ukazania stosunku płciowego takiego jak jest naprawde, bez cenzury. Obie te rzeczy sa powszechne, obie intymne, a jednak z powodu tabu które wyrobiło się na przestrzeni dziejów w cywilizacji zachodniej jedne jest dopuszczalne dla nastolatków ,a drugie rzadko pojawia się w filmach +18.

Nie chciałbym oczywiście żeby takie wulgaryzmy były w każdej produkcji, czasem jednak przydałoby się żeby pokazać pewne rzeczy doslownie. Tak jak ukazują to filmy wojenne w przypadku śmierci. I dlatego cieszę się że filmy typu "Wstyd" i "Nimfomanka" powstają.

I nie zapominajmy że w filmach ludzie UDAJĄ, reżyser jakimś zabiegiem przekazuje coś poprzez sceny. To nie reality show, to nie porno bez przekazu, to nie ustawka itd.
Obejrze, to sam sie przekonam czy faktycznie to dobrze że "Nimfomanka" tak emanuje scenami "bezcenzury". Na tę chwilę wydaje mi się że uniknąc tego w produkcji ktora opowiada o seksoholiźmie się nie da.

Kempy235

Każdy z trzech wymienionych przez Ciebie filmów jest odmienny treściowo i w przekazie. Z pokazywaniem potworności na ekranie sprawa jest skomplikowana. ale też napisałem - Nie wszystko powinno być pokazywane każdemu. To nie znaczy - nic nikomu. Natomiast sądzę, że bez Urodzonych morderców świat radziłby sobie doskonale, a na pewno nie film nie miałby swoich realnych naśladowców ani nie byłby inspiracją do bezwzględnej brutalności, do czego niektórzy się otwarcie przyznają.

Tabu, czy też generalniej zakazy mają swój sens. Twoim zdaniem nie?

To co oglądasz, czego słuchasz nie zostawia Cię niezmienionym. To przemienia Twój umysł, Ciebie, Twój intelekt, pragnienia, wolę, uczucia. Niekiedy - nieodwracalnie. W zetknięciu z pewnymi obrazami - tracisz coś, bez czego pewne rodzaje doświadczenia są niedostępne.Odzyskać niewinność jest niezwykle trudne, a zapewne - po ludzku- niemożliwe. Aby to przetrwać trzeba zhardzieć, stwardnieć. Ale ze skorupą zobojętnienia i nieczułości, niewrażliwości właśnie - to co najlepsze, będzie dla Ciebie niedostępne. A może po prostu - niewidzialne, albo trudne do uchwycenia.

Im bardziej podstawowe i prymitywne pojęcia i pragnienia rządzą nami, tym mniejsze szanse na kulturę. Nie myślę o pop - kulturze, taniej jak butelka coca-coli, tylko o takiej, której rozumienie, z którą obcowanie i której twórstwo wymaga wieloletniej wspinaczki na szczyt tego co w Tobie najlepsze.

Wracając - co dobrego zbuduje w Tobie film o nimfomaniactwie? Uświadomi nam, że to sprawa niejednoznaczna, złożona? Że maniacy seksualni to też ludzie? Że są zabawni? Że tragiczni? Ze to ludzkie i nie należy przesadzać?

Będzie tam coś więcej niż banały, ironia, szokowanie i zabawnie nagie ciała?

Jakoś po Antychryście nie mam ochoty na Triera więcej.

ocenił(a) film na 9
Uh_Huh

Nie wiem, ale mam nadzieje ze będzie pokazane jak taka osoba odnajduje się w społeczeństwie i jak jej natręctwo wpływa na jej bliskich np. na partnera. Obejrzę to napisze więcej ;)

ocenił(a) film na 8
Bonnie_filmweb

Skąd wiesz co dostaniesz - po trailerze? Byłem na tym filmie i jest całkiem ciekawy. Jak to ładnie ująłeś Nimfomanka jest "artystycznie przedstawiona, ukazano w niej wiele aspektów" nimfomanii. Wstydowi pod względem artystycznym w niczym ten film nie ustępuje. Polecam zobaczyć.

ocenił(a) film na 10
Bonnie_filmweb

Po obejrzeniu I części stwierdzam: to absolutnie nie jest "soft porno bez żadnych głębszych refleksji". Jeśli część II utrzyma ten poziom, to "Wstyd" będzie miał godnego przeciwnika.

użytkownik usunięty
Bonnie_filmweb

Na tego pornola bym z chęcią poszedł :D

ocenił(a) film na 8
Kempy235

"Wstyd" pokazuje człowieka, który nie tylko jest uzależniony od seXu, ale przede wszystkim jest totalnym egoistą... tak przynajmniej go odebrałem (wątek siostry). Poza kilkoma fragmentami, w większości sceny erotyczne były kolorowe, cukierkowe, aktorzy piękni i młodzi... W "Nimfomance" oczekuję brutalnej naturalności... postaci, która odczuwa potrzeby rozładowania pierwotnych potrzeb w zwierzęcy sposób... kierującej się odruchami, instynktem, a do tego była w pełni naturalną kobietą, a nie lukrowaną landryną... vonTrier potrafi genialnie takie ujęcia nakręcić. W Antychryście Charlotte fenomenalnie zagrała jedną z takich scen... Kto widział ten film zapewne domyśla się, o którą mi chodzi... Liczę, że "Nimfomanka" bazować będzie na samych takich ujęciach, silne emocje, poruszające sceny, skrajny naturalizm... i absolutnie nie dla taniej podniety... a wręcz odwrotnie...

ocenił(a) film na 10
barton79

co do oczekiwań wobec Nimfomanki to mam tak samo, Wstyd był jednak za "delikatny" i "za dobrze ubrany" ;)

barton79

To moze odmiany wypowiem sie ja, ktory film widzialem w jego 4 godzinnej wersji. Po pierwsze milo jest widziec watek, w ktorym uzytkownicy faktycznie 'debatuja', a nie przerzucaja sie miesem na podstawie nie wiem czego, chyba czystej agresji. Po drugie - trafiles w samo sedno piszac o ukazywaniu seksu w jego odartej z romantycznosci, surowej formie. Nimfomanka, podobnie jak Melancholia, nawiazuje do motywu relacji jednostki i otaczajacej ja natury/ materii. Mowa tu o relacji w jej prymitywnej, pozbawionej kulturowego kontekstu formie. Nimfomanka nie jest pornolem. Dzieki swojej formule opartej na 7 rozdzialach o skrajnie roznej narracji i bohaterach, film jest w takim samym stopniu dramatem, jak i komedia czy thrillerem. Doczekacie sie tu wielowarstwowej, wartkiej, glebokiej refleksji na tematy takie jak stosunek miedzy nami a spoleczenstwem, rodzina, problemem pogodzenia sie ze swoimi potrzebami, oraz kontaktem z innym czlowiekiem, zarowno fizycznie, jak i intelektualnie. Poza tym wszystkim, film wbil mnie w fotel swoim MISTRZOWSKIM montazem dzwieku i obrazu, praca kamery, scenografia, i ogólna oprawa. Jesli widzieliscie wiecej filmow Von Triera, znajdowanie malenkich nawiazan do jego poprzednich filmow, to czysta przyjemnosc w tym wypadku. Byloby mi bardzo przyjemnie gdyby pod moja opinia nie pojawila sie lista obelg, bo nie wypowiadam sie czesto i korzystam z tego serwisu dla przyjemnosci, a nie zeby sie przekrzykiwac. Milego wieczoru!

ocenił(a) film na 9
Ponder_Stibbons

Nic tylko isc do kina! :)

ocenił(a) film na 8
Ponder_Stibbons

Gdzie widziałeś wersję 4h?

barton79

Mieszkam w Danii na stale, tutaj juz dawno po premierze

barton79

...widze tez w innych watkach duzo nieporozumien w kwestii dwoch wersji filmu, wiec wyjasniam: wersja 4 godzinna, to wlasnie wersja okrojona, ktora pokazuje sie tu w dwoch czesciach (Nymphomanic I & II) z 20 minutowa przerwa miedzy seansami; wersja rezyserska trwa 5 godzin i wchodzi do dunskich kin w lutym :)

ocenił(a) film na 10
Ponder_Stibbons

a czy jest dużo scen hmm "erotycznych" w okrojonej wersji? Bo ja poważnie się zastanawiam czy jakaś swołocz nie zacznie przy nich nieprawidłowo reagować co może zniszczyć przyjemność z oglądania w kinie...tak tak, ide do sieciówki bo mam rzut beretem :/

evillynn

Odpowiedz nie jest latwa, dlatego ze Nimfomanka ani nimfomanii nie potepia, ani nie gloryfikuje, stanowi on wylacznie punkt odniesienia do debaty na inne tematy - wobec czego film nie zostal nakrecony tak by seks ukazac jako brzemie (tak jak np. w cytowanym tutaj filmie Wstyd). Nie tworzy sie tu tez z seksu jakiegos groteski, zbudowanej wokol wielkiego halo 'z iloma ludzmi to ona nie spala, i jak tego nie robila'. Zamiast tego film jest niezwykle, bolesnie anatomiczny. Troche jak w wypadku filmow edukacyjnych o porodzie, albo jak w filmach dokumentalnych o zwierzetach, o cielesnosci mowi sie tu tak bezceremonialnie, ze nie mozna tego nazwac ani erotyka, ani pornosem. Jest poprostu w tych scenach cos niewyobrazalnie doslownego, odartego z tabu. Dotyczy to nie tylko seksu, ale tez cielesnosci w ogole, a wiec tez fekaliow, dorastania, czy smierci. W efekcie - tak, w filmie pojawia sie bardzo duzo genitaliow, zblizen kamery na roznego rodzaju stosunki, itd. itp. Wiec wyobrazam sobie, ze owszem, przecietny widz w kinie bedzie prawdopodobnie bardzo zszkokowany. Prawdopodobnie wiekszosc zareaguje jak malpy w zoo :) Jesli masz tego typu obawy, to polecam sie wybrac jednak do kina studyjnego..

ocenił(a) film na 10
Ponder_Stibbons

dzięki za odpowiedź, właściwie można było się tego spodziewać... cały Von Trier, będzie penetrował ale nasze emocje i teraz to nie wiem czy aby nie pójść jednak do multipleksu i dodatkowo poobserwować różne reakcje widzów :)
pozdrawiam!

evillynn

aaaa

ocenił(a) film na 10
maciej4321

cóż za wyczerpująca i elokwentna wypowiedź :D

evillynn

Dał z siebie wszystko.

Ponder_Stibbons

Bardzo ciekawa opinia.

Jak porównasz Nimfomankę ze wspomnianym już filmem Wstyd?
Zdaje sobie sprawę, że wbrew pozorom nie opowiadają o tym samym.

Martitta_4

Oba filmy biora na warsztat tematyke uzaleznienia od seksu, oraz efektu jakie ono ma na otoczenie bohaterow i ich samych, Jednak sami bohaterowie bardzo sie od siebie roznia, co znajduje odzwierciedlenie chocby w samej terminologii problemu. McQueen mowi wprost o 'wstydzie', z jakim jego protagonista musi zyc, ktory go doprowadza do frustracji i autonienawisci. W rezultacie film jest przejmujacym obrazem o ludzkiej bezsilnosci wobec wlasnych, czesto niekontrolowanych potrzeb. Postac Joe, w Nimfomance tez nie jest dumna ze swojego uzaleznienia, tylko ze nie postrzega sie jako kogos gorszego. Uwaza sie za osobe godna moralnego potepienia, ale nie wynika to z jej potrzeb seksualnych, tylko z tego jak na przestrzeni lat manipulowala ludzmi (i niszczyla ich zycie) niemal dla sportu. Joe celowo okresla sie mianem nimfomanki, a nie seksoholiczki. W jej oczach nimfomaniia jest czyms daleko szlachetniejszym niz zwykle uzaleznienie. Von Trier, pomimo swojej zdolnosci do tworzenia niezwykle mrocznych obrazów, tym razem posluguje sie humorem i komedia tak sprawnie, ze w jego filmie ciezar opowiesci naprawde nie opiera sie na samej tragedii uzaleznienia. Owszem, jest to film o moralnosci, ale przyjmuje on bardziej forme bardzo otwartej debaty na temat wszystkiego co ludzkie. Stawia pytanie - gdzie nakreslic linie pomiedzy mieszczanska pruderia, hipokryzja, ludzkimi potrzebami, wolnoscia wyboru, a moralnym obowiazkiem do tego zeby odpowiednio spelniac swoja role w rodzinie i spoleczenstwie. Tylko co to za rola? Film Von Triera stanowi kilkugodzinna debate, ktora sobie (naprawde swobodnie) szybuje wokol tak wielu zagadnien, ze pomimo tego samego punktu wyjscia, rozni sie od 'Wstydu'. Nie bez znaczenia jest tez postawa Von Triera wobec roli kobiet we wspolczesnym spoleczenstwie. Rezyser postrzega kobiety jako ofiary opresji meskiej podwojnej moralnosci. Kobiety u Von Triera nie ciesza sie tymi samymi przywilejami, co mezczyzni, poniewaz od wiekow sa wychowywane w kulturze dominacji. Joe jest tu czarnym charakterem miedzy innymi dlatego, ze swiadomie ucieka przed ta dominacja; zachowuje sie jak lowca, a nie ofiara. Temat rzeka :)

ocenił(a) film na 5
Ponder_Stibbons

Zaintrygowało mnie w jakim sensie Joe uważa nimfomanie jako coś szlachetniejszego? Mam wrażenie, że von Trier mocno uprościł role Gainsbourg, nie ma w niej emocji i postać wydaje się płaska, a zabiegi found footage oraz inne formalne, jeszcze bardziej zamazują postać Joe. Nie przypuszczałem, że to kiedykolwiek powiem ale film von Triera, jawi mi się jako średni obraz i zdecydowanie słabszy od poprzednich. Niemniej winszuje mu całej kampanii wokół filmu. Natomiast film McQueena jest z pewnością prawdziwszy.

musimisie

Pelna zgoda co do braku emocji w roli Joe - sprawia ona wrazenie jakiejs wypranej zyciowo. Natomiast wydaje mi sie, ze Von Trier gdzies tam pod koniec sugeruje, ze Joe sie myli w swojej postawie do nimfomanii. Mam wrazenie, ze on sie z nia nie zgadza do konca... Joe i Seligman mysla, ze potrafia wszystko wyjasnic albo jezykiem przeczucia (Joe), albo nauki (Seligman), ale tak jak ta tasma z muzyka Bacha, ktora sie tak ladnie da okreslic trzema glosami, ta racjonalnosc sie urywa. Dochodzimy do momentu kiedy nie da sie samych siebie zrozumiec i zaczynamy reagowac bardziej jak zwierzeta (Seligman ostatnia scena + Joe ostatnia scena). Tak zinterpretowalem ten przekaz Von Triera - oczywiscie to tylko osobista interpretacja, ale wydaje mi sie ze motyw czlowieka, ktory w swojej proznosci uwaza sie za swoj ster i okret, a w rzeczywistosci podlega silom, ktorych nie rozumie, jest jak najbardziej prawdziwy i nie splyca mi odbioru filmu. Natomiast obraz samego uzaleznienia jest napewno duzo prawdziwszy we Wstydzie, tez tak sadze.

Ponder_Stibbons

Tak, to prawda, że Lars von Trier często posługuje się tematem kobiecym i spojrzeniem na ich rolę w społeczeństwie.

Dziękuję za odpowiedź na moje pytanie.

Pozdrawiam

użytkownik usunięty
Kempy235

Dla mnie tak Wstyd, jak i Nimfomanka to kino z najwyższej półki. Dlaczego? Nie muszę tego uzasadniać, kieruję się głównie tym, że po ujrzeniu napisów końcowych nie mogłem na obu seansach podnieść tyłka z kinowego fotela. I po obu byłem zdruzgotany, rozmyślając nad naturą człowieka, jego ciemną stroną, by odpowiedzi szukać - jakżeby inaczej - w ponownym obejrzeniu powyższych. Jeśli ktoś w Nimfomance widzi tylko soft porno, to nie widzę większego powodu, żeby z kimś takim dyskutować. Jak dla mnie rozdział z Umą Thurman jako panującą nad sobą/zrozpaczoną żoną parzącą herbatę w cudzym mieszkaniu był G-E-N-I-A-L-N-Y. I ostatni rozdział z umierającym ojcem skojarzył mi się w jakiś sposób z Miłością Hanekego, sam nie wiem dlaczego. Czekam na drugą część, nie może być inaczej.

ocenił(a) film na 1
Kempy235

Wstydu nie widziałam, ale Nimfomanka mnie przerosła. Rozumiem, filmy tych czasów pokazują to czego nie widzimy w życiu codziennym... chyba. Rozumiem też, że kobieta uzależniona od seksu to tak naprawdę nic gorszącego, ale tutaj pokazane jest za dużo. Może i reżyser ma talent do robienia czegoś nadzwyczajnego, ale ten film dla mnie taki nie jest. Zresztą dla połowy sali kinowej, która wyszła razem z nami chyba też nie.

rewelaa_2

Aż za bardzo się o tym filmie dyskutuje. Zarówno wspomniany Wstyd, jak i ten film mówią o sprawach, z którymi dziesiątki tysięcy ludzi żyje...i jakoś sobie radzą. Są setki innych problemów. Nie tylko te, o których mówią te dwa filmy. Nie ma czym się podniecać, bo są to zupełnie normalne rzeczy wpisane w naszą cywilizację. Równie dobrze filmy dokumentalne o jedzeniu kotów i psów przez ludzi robią i sporo ludzi jest wstrząśniętych. Ale przez dla tysięcy ludzi jest to coś naturalnego, normalnego. Zmierzam do tego, że nie zawsze świat jest widziany przez różowe okulary. A osoby, którzy okłamują się, że istnieją tylko dobre rzeczy i te złe w głównej mierze ich nie dotyczą, nie powinny oglądać tego filmu. Przerośnie ich to. Prawda, jak jest na świecie ich może szokować. Nadają się do oglądania komedii romantycznych z Meg Ryan. Nie poniżam, ale takie są fakty. Jako naród, jesteśmy bardzo mało tolerancyjni. A to co wydaje nam się inne, jest złe. Tylko, że to nie jest 'coś innego'. Źle odbieramy wiele tematów tabu, stworzonych przez nas i nie do końca rozumieją je ludzie. A odnośnie porównać do Wstydu. Ten film jest 'mocnych filmem'. Ale zupełnie normalny. Tak uogólniając. Wstyd jest filmem, który został napisany i zagrany na najwyższym poziomie i Nimfomanka nie może się z nim równać. Mimo, że temat ma podobną rangę dla publiki.

Kempy235

Dla mnie Nimfomanka jest filmem ciekawszym, ale nie z powodu lepszego ujęciami seksoholizmu, a raczej przez to ze jest dziełem wielowarstwowym, w którym ten temat jest oczywistą "przynętą" :). Wstyd zasługuje na uznanie głównie z powodu szczerego zamiaru wprowadzenia trudnego tematu do mainstreamowego amerykańskiego kina. Obraz uzależnienia we wstydzić wydaje sie pokazany rzetelnie, ale cały film jednak operuje typowymi schematami narracyjnymi. Bohater zbłądził, opamiętał się, szuka odkupienia. Stanowisko reżysera, sugerowane widzowi, jest jasne - współczujemy ci chłopie, wiemy ze twój problem ma przyczyny (oczywiście dzieciństwo), moze ci sie uda wyciągnąć, trzymamy kciuki, amen. Ewentualnie, dla bardziej zajadłych - doigrales się, teraz masz przerąbane. Amen. Tymczasem w Nimfomance tematyka seksu jest moim zdaniem kolorową przynętą, która postrzegany najpierw i która przyciągnie do kina wiecej ofiar. Reżyser ze swoją zwykła perfidią wrabia widzów w swoją grę. Obdzielia swoim pesymizmem i trwogą. Film mierzy się z depresją, egzystencjalną pustką i samotnością (zgoda, samotność mieliśmy tez we Wstydzie, ale u Larsa jest ona obezwładniająca i nie ma na nią lekarstwa). To igranie z uczuciami i przekonaniami odbiorcy, uzasadnia reżyser zapewne po staremu potrzebą przeżycia przez niego (widza) katharsis, wstrząsu, który pozwoli lepiej, swiadomiej żyć z tym bagażem. Do tego wskazuje na kapitalną rolę humoru, jako antidotum na cały ten weltschmertz.
Ale to tematy na inny wątek. Wracając do trudnego porównania nieporownywalnych filmów: po 1. Części trudno rozstrzygnąć, jak wiele uwagi reżyser poświęca samemu uzależnieniu - jego przyczynom i rokowaniom dla Joe. Na pewno nie występuje tu ocena moralna głównej postaci, co prawda Joe sama siebie deprecjonuje, ale Seligman kontruje jej samooskarzenia i podsuwa wytłumaczenia. Film von Triera jest o wiele bardziej zdystansowany, obserwuje wyczyny Joe chłodniejszym okiem, podczas gdy we Wstydzie tylko bohater jest "zimny"(nie do końca zreszta) a film jednak gorący, środki filmowe - obraz, muzyka, inscenizacja, służą podkreślenia "słusznej" oceny moralnej, dezaprobaty. Także scenariusz udramatyzowany jest w ten sposób żeby nie pozostawiać wątpliwości co czeka bohatera i na co nie moze liczyć. Nie moze liczyć mianowicie na prawdziwe ciepło, czułość i oczywiście miłość. Z kolei Joe nie ma problemu żeby określić swoje uczucia do jednego z licznych kochanków jako miłość, choć w zasadzie realizuje sie ona tylko w seksie i z zewnątrz nie różni sie niczym od jej relacji z pozostałymi kochankami, do których "nic nie czuje". Wiele osób spyta: czy zatem jest to miłość? A czy mamy prawo wątpić w jej deklaracje? Na taką miłość ja stać. Nasuwa sie tu oczywiście porównanie z Miłością Hanekego - tam szczera, zgodna z kanonami trwająca dziesiątki lat miłość znajduje zaskakujący finał. Wiele osób w komentarzach pod tamtym filmem deklaruje niewiarę w prawdziwość tamtej miłości. Haneke nie daje swojej wykładni, podobnie von Trier, choć za wcześnie na podsumowania po pierwszej części. Jak widać, trudno oderwać tematykę uzależnienia od całego splotu wątków w Nimfomance, Wstyd jest pod tym względem bardziej zwarty, warstwy: psychologiczna, społeczno obyczajowa, etyczna, sa tam podporządkowane centralnej opowieści o seksoholiku. Tak to widzę.

ocenił(a) film na 9
grzechotnick

Dzięki za wyczerpującą opinię. Po obejrzeniu Nimfomanki mam podobne wrażenie. Film Von Triera jest mniej jednoznaczny i mniej przewidywalny. Jednak bardzo odpowiadało mi artystyczne podejście we Wstydzie oraz muzyka.
W ostatecznym rozrachunku chyba pełniejszym i po prostu lepszym filmem jest Nimfomanka. Chyba, bo jeszcze tak na prawdę nie obejrzałem tego filmu do końca ( jeszcze tylko kilka dni do premiery "II" części!) :)