Jak interpretujecie zachowanie Seligmana w końcówce filmu? 1) Dziadek po prostu się podniecił historiami Joe: reakcja fizjologiczna? 2) Każdy z bohaterów przechodzi przemianę- Joe staje się seksualną ascetką, a Seligman chce "przeżyć swój pierwszy raz"? 3) Lars chce ponownie zaszokować i zakończyć film mocno?
W filmie nie ma żadnej zmiany ról, jest tylko wyparcie kobiecości głównej bohaterki pod wpływem różnych doświadczeń jeszcze z okresu dzieciństwa. Matka chłodna ryba, żeby nie powiedzieć gorzej, od której nie zaznała ani miłości ani akceptacji jest prawdopodobnie pra przyczyną tego stanu rzeczy, późniejsze doświadczenia jeszcze bardziej ją w tym utwierdziły by wypierać swą kobiecość. Po porażce w życiu osobistym, utracie syna na siłę zostaje przestępcą/ chuliganem (celowo męska końcówka, bo autorka przyjmuje męskie zachowanie), na marginesie społeczeństwa. Społeczeństwo nie odrzuciło jej odgórnie, ona sobie wmówiła, że tak jest i sama na ten margines się usunęła, o czym wspomniała w pewnym momencie filmu. Jej losy i zachowanie to efekt zróżnicowanych czynników jakie na nią oddziaływały od najmłodszych lat.
No właśnie jest. Seligman mówi o tym na końcu. Że Joe przejęła wiele zachowań męskich i nie powinna czuć się winna. Np. ojcu wybacza się porzucenie dziecka, matce - nie, itp. Posłuchaj podsumowania całej historii Joe przez Seligmana. Co nie wyklucza oczywiście innych tropów, w tym twoich. Pozdrawiam
No racja z tym podsumowaniem Seligmana, ale określone gender jest nietrafne to o czym mowa to podwójne standardy moralności w społeczeństwie czyli przyzwolenie na pewne zachowania mężczyzn zazwyczaj z obrębu seksualności czy też życia rodzinnego, które w oczach społeczeństwa nie uchodzi kobiecie.
W sumie jest trochę z gender. :) Joe złamała oczekiwania kulturowe wobec kobiety.
nastąpiła wyraźna zamiana, Seligman przegrał jako pyszny humanista i obudziły się w nim dzikie rządzę i jeszcze ten jego żałosny tekst, że pieprzyła tysiące facetów więc czemu i nie z nim. W momencie kiedy ta postanowiła skończyć ze swoim pożądaniem i nazwała Seligmana swoim przyjacielem. To oczywiste, że musiała go zabić, żeby zachować oczyszczenie jakie dała jej ta niespodziewana spowiedź. Ona weszła na drogę czystości, on zamienił się w dzikie zwierzę;p W końcu to chciała osiągnąć, ale rozmowa spowodowała, że zmieniła na ten temat zdanie.
Napisałem to już w innym temacie, ale tutaj przynajmniej będzie na temat.
Myślę, że Seligmana nie można z powodu zakończenia zaszufladkować jednoznacznie jako postać negatywną. Wydaje mi się, że jego zachowanie wynikało raczej z naiwności, braku empatii i zwykłej emocjonalnej głupoty - w końcu kobieta wylała przed nim potok swoich najskrytszych wspomnień i przyrzekła sobie walczyć z toczącą ją chorobą. Seligman po prostu chyba kompletnie nie zrozumiał katharsis, jakie na jego oczach przeżyła Joe i naiwnie wmówił sobie, że została ona mu zesłana przez los, żeby zainicjować go seksualnie.
Wreszcie doczekałam się słowa "katharsis", które i ja wypowiedzialam sobie podczas oglądania filmu, ale jeszcze jedno mam na mysli , mianowicie "szkarłatna litera A".
Właśnie to mnie zastanawia i jeszcze nie wiem, co o tym myśleć: dlaczego Seligman, inteligentny, oczytany, mądry człowiek nie zrozumiał katharsis głównej bohaterki? Aż tak bardzo nie mógł pohamować popędu? A może ciekawości? Może nazwanie go przyjacielem było błędem Joe, bo Seligman uznał, że on docenił jej szczerość, więc ona mu to wynagrodzi? Czy może Seligman był aspołecznym przeciętnym intelektualnie typem, który maskował brak empatii wiedzą czerpaną z książek? Albo, co lepsze, od początku Seligman chciał wykorzystać Joe, dlatego jej nie potępiał i nie wyrzucił, kiedy ta opowiadała o swoim życiu?
Ona mu powiedziała, że wreszcie znalazła przyjaciela, a ten tak się odwdzięczył. A ona myślała, że on jest inny. Powiedziała mu swą historię od serca, a ten poprostu zachował się jak bydlak, a niby taki oczytany i "normalny".
Poczuł zew natury po latach bycia aseksualnym. Jakie to smutne. Jednak stała się morderczynią po tym jak postanowiła odbić się od dna. Seligman po latach posuchy, zatopiony nieustannie w książkach wreszcie zapragnął prawdziwego życia, obudził się. A raczej obudziła się w nim męska, prymitywna natura, która przysłoniła mu intelekt i sens tego, co Joe zakomunikowała mu przed snem.
Ta ostatnia scena jest idealna dla każdego do własnej interpretacji. I najlepsze jest to, że przez cały film człowiekowi siedzi w głowie myśl, czy on naprawdę nic nie poczuł przez całe opowiadanie i czy aby na pewno nie ma na nią ochoty. Sama zastanawiałam się jak to się skończy. Jednak jego spokojne zachowanie trochę mnie zmyliło. Mimo, że nie ruszały mnie specjalnie sceny seksu w tym filmie, to ostatnia scena mnie wręcz odrzuciła. I nie chodziło o to, że pokazali przyrodzenie starszego faceta, czy cokolwiek, tylko o to, że on ją oszukał. Po prostu tak ni z tego ni z owego chciał zabrać się do rzeczy bez jej woli. Okropnie to wyglądało, normalnie zgorszyłam się tym. Szkoda mi się jej zrobiło mimo wszystko.
Fajnie tutaj pokazali też przeciwieństwa między bohaterami i nagle diametralną zamianę ról. Prawiczek praktycznie zabiera się do gwałtu na nimfomance. To było straszne.
można to tak nazwać w takim uproszczeniu :D, gdy przyznał się, że jest prawiczkiem to już byłem pewien, że albo ona mu zaproponuje albo on sam będzie chciał ją przelecieć. Ale potem pomyślałem, że raczej ona nie wyjdzie z taką propozycją, bo już swoje przeszła (...) . Seligman po usłyszeniu całej historii z ciekawosci jak to nazwał spróbować, bo jak nie teraz to już nigdy, gdy leży w łóżku kobieta która przeleciało pół miasta. Lecz z tym zabiciem Lars przesadził, nie potrzebne to było, chyba, że miało to oznaczać zemste na facetach, jako podsumowanie ? Różnie to można odebrać, gdyby zakończenie było zwykłe to by nie było tego tematu, wiec wiecie. To jest Lars :P
Ja to odebrałam jako ostateczne potwierdzenie ludzkiej samotności. Moim zdaniem w tym filmie brak jest jakiejkolwiek oceny. Joe i Seligman mają swoje opinie ale to nie jest opinia reżysera. Reżyser zdaje się nie mieć stanowiska. Wokół jest tylko pustka i zakłamane społeczeństwo. Wszyscy winią Joe a czy ktoś zauważył, że to nie ona dopuszcza się zdrady na swoich partnerach a faceci z nią śpiący. Jak mogłaby ponosić winę za innych? Pragnienie rozkoszy jest grzechem? Każdy miał drogę wolną, to nie były gwałty.
Moim zdaniem film niesie glebsze przeslanie. Nie mozna na koniec odpowiedziec jednoznacznie. Mysle, ze tlo seksualne jest zastosowane jedynie w celu podbicia emocji. Nie chodzi tu o seksualnosc jako taka, a o nature czlowieka. Na takim tle mozna budowac napiecie, poniewaz jest to temat tabu bedacy jednoczesnie bardzo osobista czescia zycia kazdego czlowieka. Pokazanie brutalnej seksualnosci powoduje, ze widz coraz bardziej wciaga sie w film, mimo obrzydzenia i poczucia niesmaku. Ale zauwazcie, ze ludzie nie lubia ogladac milych scen czy dobrych zakonczen. Jestesmy z natury zepsuci. Nie potrafimy sie cieszyc czyims szczesciem i sukcesem, wolimy ogladac ludzka krzywde. Ja film interpretuje jako pokazanie ludzkiej natury w formie walki. Ale niezaleznej od nas. Jak machiny, ktorej tryby raz uruchomione rozpedzaja ja coraz szybciej i gwaltowniej. Sytuacja, w ktorej poznaja sie Joe i Salingman jest swojego rodzaju katalizatorem. Ona cale zycie szukajac milosci, akceptacji i spokoju( choc nie rozumie, ze nie potrafi tego przyjac), przechodzi ciezka przemiane. Upadla juz tak nisko, ze udalo jej sie zatrzymac trybiki maszyny. Pozornie. Myslala jedynie, ze moze to zrobic. Salingman natomiast dla mnie od poczatku nie byl zadnym dobrym przykladem. Mimo wiedzy i postawy intelektualnej, cale zycie wypieral naturalne odruchy ludzkie. Koncowa scena jest najistotniejsza. Sugeruje, ze nie da sie oszukac ludzkiej natury. Kazdy sie kiedys zlamie. Joe myslala, ze w koncu da rade zyc zgodnie z normami. Mimo, ze nie naprawi wyrzadzonych krzywd, podjela decyzje o walce o siebie. Musiala upasc bardzo nisko, zeby to zrozumiec. I dostac od Salingmana zrozumienie. Cos, co nigdy nie bylo jej dane. On natomiast, poprzez poznanie jej, przeanalizowal cale swoje zycie, a raczej wegetacje. Zaczal zyc dopiero w ostatniej scenie. Dal sie w koncu poniesc popedowi bo nie wytrzymal. Myslal o tym od samego poczatku, odkad ja zobaczyl. Analizowal to poprzez religie i inne rzeczy. Ale nie mogl sie powstrzymac. Logika w naturze ludzkiej nie ma tu nic do rzeczy. Zadzialal najpodlejszy ludzki odruch. Ona stala sie pozornie dobra, on zly. Rownowaga w naturze. Wygra silniejszy, ten, ktory bedzie walczyl. Sytuacja, w ktorej Salingman przyszedl do w niej w chwili, w ktorej w koncu zebrala cala swoja sile woli do zmiany, aby pokonac ludzka nature, przelal czare goryczy. W momencie, gdy zrozumiala, poczula akceptacje, okazalo sie to kolejna sytuacja, gdy jest odrzucona, niechciana i ponizona. Jak przez cale zycie. Choc sama sie upadlala. Ale podobno czlowiek musi upasc bardzo nisko, zeby w koncu zrozumiec i wstac. Gdyby Salingman odbyl z nia stosunek, dla niej byloby to jak smierc. Wiec zabila jego. Instynkt przetrwania. Nic wiecej. Choc w bardziej metaforycznej formie, gdyz mowa tu o czlowieku.