Miałam zbyt duże oczekiwania co do tego filmu. Oglądam go zaraz po "Chicago" więc moje kryteria były dosyć wysokie. Więc nic dziwnego że się rozczarowałam. Muzyka nie porywająca (oprócz "Be Italin" i "Cinema Italiano", ale dwa kawałki to za mało na musical), gra aktorska średnia.. Miałam wrażenie że ta obsada hollywoodzkich gwizd jest tylko po to by wynagrodzić bezpłciowość fabuły. Sam Guido miał wyglądać jak stratowany życiem reżyser, bez weny twórczej, a wyglądał po prostu jak pomieszanie dziada z menelem:-/ A sama Penelope Cruz (która grała głupiutką kochankę, i mimo iż samej Penelope nie akceptuje, jej rola wywołała uśmiech na mej twarzy) do złudzenia przypominała mi Jolę Rutowicz!!Jak dla mnie bezpłciowo porównując do "Chicago".. Ale zaraz po "Nine" leciało "Fame".. I już po 15 minutach tego "High School Musical" zaczęłam dostrzegać geniusz "Dziewiątki". Ze jednak nie był aż tak zły, że jednak było jakieś głębsze dno.. A ja po prostu oczekiwałam czegoś innego. Nie daję oceny filmowi, gdyż nie wiem jak go ocenić. Z jednej strony 2/10 z drugiej 8/10 w porównaniu.. także nie wiem, nie chce uwłaczać twórcą, bo może w filmie był jakiś głębszy sens, a ja go po prostu nie znalazłam.. Dlatego zostawiam sobie własne przemyślenia a film zostawiam nieoceniony.