Można by pomyśleć, że do stworzenia idealnego musicalu potrzeba adaptacji broadwayowskiego przeboju, znanego reżysera i tuzina megagwiazd (z któych każda ma na koncie Oscara albo przynajmniej nominację). Otóż, NIE! Potrzeba ciekawej historii, która wciągnie i powalających piosenek, które od razu wpadają w ucho. No i kogoś kto nad tym wszystkim zapanuje, a niestety Rob Mrshall kimś takim nie jest. Daniel Day Lewis, uważany przeze mnie za jednego z najlepszych aktorów wszechczasów, poległ na całej linii. Kompletnie nietrafiona rola. Z kolei aktorki, które występują w tym filmie nie miały żadnego materiału, na którym mogłyby się oprzeć w swojej grze (poza Penelope Cruz i przede wszystkim Marion Cotillard, które po prostu wycisnęły ile się dało ze swoich ról). Zmarnowany potencjał. Nikomu nie polecam filmu, nawet zatwardziałym fanom musicali. Będziecie mieć po tym filmie niestrawności.