do spektakularnych, przesyconych kolorem, rozbuchaną energią musicali. W tym przypadku Marshall podaje rybę na zimno:) Byłam zaskoczona pozytywnie, że w tym przypadku kwestie wyśpiewane były esencją, nie jak dotąd, smaczkiem i zbytkiem w filmie. Jak mało co, poruszyły mnie piosenki w wykonaniu Cotillard. W motywach muzycznych pobrzmiewa nostalgia, odbija się w nich udręczona dusza bohatera, tworzy się jego obraz. Egocentryk bez moralnego kręgosłupa wzbudza jednak nie pogardę, a żal i współczucie. Historia, wyspiewana przez "muzy" jego życia pokazuje udręczonego, upadłego geniusza, który zbłądził, stoi na rozdrożu i nikt nie może mu pomóc. Emocje wyśpiewane przez kobiety i samego Guido są prosto z wnętrza, nie ma w nich blichtru (z wyjątkiem frywolnego wykonania Hudson), obrazują całą historię artysty. No pięknie:) Polecam gorąco:)