Bylam bardzo podekscytowana tym filmem przed obejzeniem. Obsada jaka skompletowal Marszal naprawde imponuje: Day-Lewis, Sophia Loren, Judi Dench, Nicole Kidman, Penelope Cruz oraz Marion Cotillard (ktora zrobila na mnie najwieksze wrazenie) wszyscy przynajmniej z jednym Oscarem na koncie, zachecajace do zobaczenia. NIektorzy (nie mam zamiaru nikogo tu oceniac) uwazaja, ze zasluguje on na Oscary, moze za muzyke (ktora byla swietna, zaraz po obejzeniu kupilam sountracki) lub zespol filmowy, ale nie mysle, ze zostana oni w ogole nominowani, bo nie bylo w tym filmie tego co by spajalo calosc, wydawalo sie, ze kazdy gra dla siebie, Daniel Day-Lewis nie wykorzystal potencjalu jaki drzemal w roli zgorzknialego 50-letniego rezysera Guido Contini, Cruz pokazala wszystko najlepiej potrafila w danym jej czasie (zbyt krotkim), Paniom Loren i Dench, nie mozna nic zarzucic, byly jak ta wisienka na torcie, czarujace :) Cotillard jak juz wczesniej pisalam, pokazala kunszt aktorstwa, jak to sie mowi, cicha woda brzegi rwie!:D pokazal na co ja stac!

Nie chce nikogo zrazac, bo zeby zobaczyc Fergie spiewajaca 'be Italian' bylo warto ruszyc tylek do kina!

Pozdrawiam:)))))