Plusy:
- doborowa obsada
- włoski klimat filmu (z francuską domieszką)
- dobre(ale nie wybitne) role Marion Cotillard i Judy Dench
- Sophia Loren (miło było zobaczyć jedną z najlepszych aktorek włoskiego kina)
- piosenka Fergie i choreografia (efektowna gra na tamburynach)
- kilka udanych aluzji, spostrzeżeń i symbolicznych scen
- boska Nicole Kidman (jednak nie miała okazji się wykazać, bo jej rola była niewielka)
Minusy:
- za mało teatralności i show
- brak przebojowych piosenek, kiepska muzyka i oszczędna choreografia
- nie anagażuje emocjonalnie widza
- niezbyt przekonujący Daniel Day - Lewis
- nudne wygibasy Penelope
- braki wokalne aktorów
niestety nie moge się w pełni z Tobą zgodzić, w moim odczuciu zarówno Daniel Day Lewis jak i Penelope Cruz byli perełkami tego filmu, natomiast Nicole Kidman mnie potwornie rozczarowała, nie była wiarygodna, zaśpiewała dokładnie tak samo jak satine w moulin rouge
Ładnie to zebrałaś :) i zgodzę się z tym podsumowaniem (poza oceną Kidman), za to zdecydowanie zgadzam się z opinią dot Fergie. Jedna scena która zostaje w pamięci. Zastanawiam się tylko jakim cudem oceniasz ten film aż na 7? Może trudno jest dać niską notę gwiazdom :)
Oceniłam na 7, bo w sumie film mi się podobał. Szału nie ma, ale musicali jest obecnie tyle co kot napłakał, więc dobre i to. Poza tym ocenę podwyższyła obecność Nicole Kidman, z racji tego, że jest moją ulubioną aktorką. Postrzegam więc "Nine" czysto subiektywnie.
Ja zgadzam się w zasadzie z wszystkim. W zasadzie, bo mnie generalnie drażniła Loren (może dlatego, że nie przepadam za tą aktorką, choć legendą kina jest). Śmiem twierdzić, że wzięli ją dlatego, że ona od razu kojarzy się ludziom z Italią.
Fergie dla mnie wymiotła. Najlepsza piosenka filmu. Do dziś mam w głowie (beee Italiaaan :) ).
Dla mnie perełkami filmu były zdecydowanie Marion Cotillard i niezawodna Judy Dench (miło było ją zobaczyć jak śpiewa, z czym sobie nieźle poradziła). Cała reszta gwiazd była tylko dodatkiem do filmu (niestety ubolewam, że Kidman miała tak malutką rolę).
Mnie osobiście film rozczarował.
Loren była praktycznie dodatkiem. Taka włoska mamma :) Moim zdaniem zbyteczna była Kate Hudson. Każda z pozostałych kobiet miała jakieś oczywiste znaczenie w życiu Guido, ale dziennikarka... no nie wiem. Marshall mógł zrezygnować z tej postaci na rzecz rozbudowania innej roli. Np. Claudii właśnie. Skoro była jego muzą to więź między nimi powinna być bardziej wyeksponowana. Nicole mogłaby zagrać typową gwiazdę, dumną, z chimerami etc., a nie tylko piękny posąg. No i chętnie usłyszałabym ją w dynamicznej piosence, a nie takiej mdłej jak "Unsual Way", która jej kiepsko wyszła mimo ciekawej barwy głosu.
Pokuszę się jeszcze o zestawienie Fergie z Penelope. Obie miały zagrać zmysłowe kobiety, rozpalające fantazję. I Fergie się to udało. Była jak wulkan. To nic że przytyła i w jej postaci była swego rodzaju wulgarność, ale właśnie o to chodziło! A Penelope była głupiutką laleczką w różowym gorseciku. Doprawdy nie wiem co w niej było zmysłowego. Jej śpiew, taniec, zjeżdżanie po tym szalu (?) strasznie mnie wynudziły.
Judy Dench wprowadziła trochę kabaretowej i rewiowej magii rodem z Francji, ale piosenka mi się nie podobała.
Faktycznie Hudson nie była jakoś specjalnie ważna w tym filmie. Choć piosenka przez nią śpiewana była jedną z dwóch (wcześniej "Be Italian"), które porywały (a może to za duże słowo jeśli chodzi o jej piosenkę).
Zdecydowanie mogli ten czas poświęcić na rozwój innej bohaterki, i tu też się zgadzam, że Nicole.
Taniec (?) Penelope mi się nie podobał. Tzn początek był ok, ale im dłużej się na niego patrzyło tym bardziej się miało ochotę, żeby skończyła. Za to fergie świetnie wypadła. Śmiem nawet twierdzić, że to właśnie Fergie zostanie najbardziej zapamiętana z tego filmu za kilka lat.
Piosenka w wykonaniu Dench mi się podobała, a to głównie dlatego, że to była pierwsza piosenka na której film nieco przyspieszył. Potem znów zwolnił aż do momentu Fergie i potem Hudson, żeby po jej występie już całkiem wpaść na wolne obroty.