Jedyny "fakt", dla którego warto oglądnąć ten film, to Penelope Cruz. Reszta to totalne nieporozumienie.
Kocham musicale ale ten był tak beznadziejny, że aż płakać się chce. Tylko ta piosenka Fergie wpada w ucho.
Dokładnie... Moim zdaniem dopiero od Fergie można zacząć tego słuchać...
Piosenki są o niczym, bez polotu, finezji. Co do Cruz to nie przesadzajmy...
To, że jest urodziwą kobietą i fanom podoba się w każdej produkcji, nie znaczy, że wypadła tu jakoś ponad ramowo...
Nastawiłam się na niesamowicie zjawiskowy musical a dostałam prawie dwugodzinny film, o niemocy twórczej reżysera, z krótkimi wstawkami przepełnionego żalem śpiewu jego kochanek.
Musical musicalowi nierówny. Porównajmy sobie Moulin Rouge a ten "epizod filmowy". Nawet Burleska jest od tego lepsza, gdzie dostała niezbyt pochlebne recenzje.
Film twórcy Chicago, ale jak opowiada sama historia "Nine", z filmu na film reżyser coraz gorszy...
Pozdrawiam :)
Cruz może i nie wypadła jakoś 'ponad ramowo', ale wg mnie - jak zwykle - świetnie.
Ja również byłam rozczarowana m.in. ze względu na reżysera, bo Chicago było mistrzostwem.
Fakt, film bardzo słaby
Dla mnie najmocniejszym punktem są piosenki wykonywane przez Fergie i Kate Hudson, bardzo dobre aktorstwo Day Lewisa i Marion Cottilard... i chyba nic po za tym. Aktorki nie miały wielkiego pola do popisu
A jeśli chodzi o Cruz, zagrała dobrze ale według mnie nie była to rola godna nominacji do Oscara. Julianne Moore powinna ją zastąpić na liście kandydatek ze świetną kreacją w "A Single Man"
A dla mnie nie.. Świetne aktorstwo zwłąszcza Marion Cotillard, Daniela Day-Lewisa i Penelope Cruz. Sama historia jest świetna -reżyserowi nie tak łatwo podsunąć wizję. Scenografia, zdjęcia i dźwięk to bardzo mocne aspekty tego filmu. Muzyka świetnie podkreśla Włosi klimat. Dla mnie świetny, no ale cóż innym moze się nie podobać :)