To najbardziej męski film jaki oglądałem w ciągu ostatnich kilku lat. No, niestety dla inteligentnych. Jestem bowiem zdziwiony, że wiele osób widzi w tym filmie tylko same kobiety. One są tutaj przecież tłem. Są tylko inspiracją. Prawdziwą postać stworzył Day-Lewis, który idealnie gra mężczyznę w zamęcie braku mocy twórczej. Film wzruszający. Ostatnia scena to chyba najlepiej oddany obraz wewnętrznego dziecka w mężczyźnie. Natomiast co do kobiet, to warto zauważyć jak bardzo zmienia się wizerunek kobiety zmysłowej. W filmie oprócz Marion Cotillard, grającej żonę Guido, wszystkie panie mają dość tłuszczyku albo są "bez wieku", jak Judi Dench czy Sophia Loren. Fajny film. Warto jeszcze napisać o muzyce, która jest naprawdę ciekawa i wpada w ucho.