Od Chicago, że można oderwać wzroku! "Dziewięć" brakuje tej energii, pazura, świetnych piosenek i cudownych układów choreograficznych (choć ten z Fergie i tancerkami sypiącymi piaskiem był rewelacyjny, ale - niestety - jedyny tak dobry) tu, owszem, wiele nazwisk, wielkie nadzieje, wyszłam i jedyna myśl w mojej głowie "kiepściutko".
Nie widziałam "Osiem i pół" Felliniego, nie wiem, jak blado wypadło "Dziewięć" w porównaniu z Maestro, ale odniosłam wrażenie, że ta twórcza impotencja dotknęła Marshalla.