Nine zestawione z Chicago i Hair wypada - wybaczcie - nędznie.
A z takimi musicalami mieliśmy do czynienia na piątkowej musicalowej nocy filmowej.
Setki osób z niecierpliwością wyczekujących każdego tańca, każdej piosenki siedziało wpatrzonych w ekran niespełna dwie godziny. Zdania jak zawsze były podzielone, lecz według mnie Nine, który dodatkowo jest bardzo rozreklamowany to.. kicha. Film poniżej oczekiwań. Możemy się dopatrzeć genialnych układów, genialnych piosenek w genialnym wykonaniu, co do tego nie mam wątpliwości, jednak skumulowanie tylu gwiazd w jednym przedsięwzięciu miało za zadanie przyciągnąć jak największą liczbę widzów. Musical, pod względem artystycznym nie ucierpiałby zbytnio gdyby te role zagrały mniej znane kobiety, lecz o równie pięknym głosie. Grono gwiazd i taka reklama, którą słyszymy na okrągło, jest tylko próbą zarobienia na filmie.
Co o tym sądzicie?
Pozdrawiam
Z tego co napisałeś wynika, że musical jest bardzo dobry ale jednocześnie zły, bo zagrało w nim za dużo gwiazd. I do tego, że te gwiazdy zaprezentowały się świetnie ("genialne piosenki w genialnym wykonaniu", "mniej znane kobiety, lecz o RÓWNIE PIĘKNYM głosie") ale skreśla je sam fakt, że są gwiazdami... A to, że film jest nastawiony na zysk? A który dziś nie jest?
według mnie to jest po prostu jedno wielkie komercyjne gówno. po trailerze spodziewałem się fantastycznego widowiska inspirowanego filmami Felliniego, a okazało się, że świetny trailer to zlepek najlepszej piosenki w filmie i zaprezentowanie aktorek, które nie wystepują o wiele dłużej w filmie.
Same piosenki nie tworzą musicalu. Nie może wziąć paru świetnych piosenek i posklejać ze sobą tworząc arcydzieło. Potrzebujemy fabuły, czegoś co będzie budowało napięcie i atmosferę, tego tu brakuje. Nie skreślam filmu ze względu na dużą liczbę gwiazd, tylko całość się nie "skleja".
Zgadzam się z Tobą, choć w "Nine" akurat połączenie kolejnych występów mi się podobało. W pierwszym poście po prostu napisałeś, że film to kicha, a nie podałeś kompletnie żadnego argumentu, dlaczego tak uważasz. Bo to że w filmie gra tyle gwiazd, samo w sobie nie jest przecież wadą, zwłaszcza że moim zdaniem ze swojego zadania wywiązały się one dobrze (Cruz, Hudson), bardzo dobrze (Day-Lewis), a nawet znakomicie (olśniewająca Cotillard).
Rzeczywiście, spodziewałam się więcej po zobaczeniu reklamy filmu i pierwsza połowa upłynęła mi pod znakiem lekkiego niedosytu; zgadzam się, że gdyby wystąpiły tam aktorki mniej znane można byłoby ocenić lepiej samą fabułę i aranżacje - tymczasem człowiek skupiał swą uwagę na tych już wychwalanych mocno gwiazdach, typu Cruz czy Loren, które wcale mnie nie zachwyciły. Za to bardzo sobie chwalę postać żony Guido, wybór aktorki trafny.
"Chicago" mnie pochłonęło bardziej, jednak nie mogę aż tak odsądzać od czci "Nine" - swój urok miał, końcówką się broni, także na miano dobrego w moich oczach zasługuje - bardziej poszczególnymi elementami niż całościowo.
E tam, komercja. Nawet jeśli grałyby w nim mniej znane aktorki to film i tak byłby dla mnie rozczarowaniem. Jako musical "Nine" w ogóle mnie nie chwycił. Jako film był poprawny, ale tylko tyle. Myślę, że przedstawiona historia lepiej by się prezentowała jako zwykły i może nieco bardziej kameralny film.