wydaje mi się, że rozterki egzystencjalne głównego bohatera nie są dobrym tłem dla musicalu.
być może nie powinno się porównywać Nine do Chicago,ale jednak to zrobię: oba filmy dzieli ogromna przepaść, Chicago to film z pasją i fabuła a Nine?
Epizody każdej z aktorek, tak jakby na siłę wepchnięte, piosenki(oprócz tych wykonywanej przez Fergie i Kate Hudson) totalnie nie wpadające w ucho.
Zawiodłam się na tym filmie, nie mówię że jest zły ale więcej oczekiwałam.
Mam dokładnie te same odczucia. Liczyłem na świetną muzykę i trochę się zawiodłem. Oprócz piosenek Fergie i Kate Hudson żadnej nie jestem sobie w stanie przypomnieć.
Też liczyłam zdecydowanie na coś więcej, w pamięci pozostały mi głównie tamburyny+piasek (występ Fergie), które dały ciekawy efekt. Występ Hudson moim zdaniem z tymi świecidełkami i rozwianymi blond włosami wyglądał jak potencjalny teledysk Mandaryny... Kidman zdecydowanie za mało. Marion Cottilard i Daniel Day-Lewis dobrze zagrali role dramatyczne, ale jak zauważyła autorka tematu - historia źle się łączy z musicalem. Zakończenie rozczarowujące...
Podsumowując - może jak ogląda się to przedstawienie na Broadway'u jest zachwycające - w kinie wrażenia nie robi...