Bardzo lubię takie spagi jak "Tepepa" czy "Death rides a horse" wyreżyserowane przez Giulio Petroniego. "La notte dei serpenti" to chyba jego najmniej znany western i wydaje się to być uzasadnione. Głównego bohatera Luke'a poznajemy dopiero około 15 minuty jako zapijaczonego blondyna w sandałach przebywającego wśród meksykańskich bandytów. Wplątany zostaje w intrygę uknutą przez płk. Hernandeza. Otrzymuje zadanie zabicia w pewnym miejscu nieznanej sobie osoby ale najpierw musi stoczyć walkę z nałogiem (oraz ze swą przeszłością). Luke Askew ("Easy Rider") to dziwny wybór na protagonistę, jego grę można określić jako specyficzną. Dalej jest niezawodny Luigi Pistilli, żywiołowy Guglielmo Spoletini i polski akcent - Magda Konopka. Z jednej strony mamy tutaj do czynienia z poważną historią o odkupieniu, a z drugiej pojawiają się przerysowane (wręcz komiczne) retrospekcje i Benito Stefanelli z peruką wyglądającą już bardziej jak czapka zimowa niż prawdziwe włosy. Ponadto jakiś dziwny wątek z księdzem wodzonym na pokuszenie przez swą ponętną kuzynkę. Dobra nietypowa muzyka Ortolaniego i kilka naprawdę świetnie wyreżyserowanych scen. Jednak za dużo jest tutaj babskich krzyków oraz tandetnych sekwencji. W ogólnym rozrachunku średni film ale fanom gatunku mogę go polecić.