Dojrzewanie, samotność, przyjaźń, upadek czasów, lęk - w ujęciu, które nie zestarzało się ani
odrobinę.
Ja to nazywam "śmierdząca Ameryka" :) Jedno Twoje zdanie, a wyraża wszystko.
"Jestem dziwką" - i ten głupawy uśmieszek chłopca z prowincji.... Rozwaliło mnie....
śmierdząca Ameryka - moje określenie przedstawionej w podobny sposó rzeczywistości, którą Ty nazywasz upadkiem czasu.
Jedno Twoje zdanie, a wyraża wszystko - chwalę prostotę, ale i zwięzłość Twojej opinii.
"Jestem dziwką" - i ten głupawy uśmieszek chłopca z prowincji.... Rozwaliło mnie.... - według mnie to podsumowanie myślenia głównego bohatera. Pojechał do wielkiego miasta, skuszony tamtejszym życiem, a raczej jego wyobrażeniem, iluzją, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. To tak, jak dziecko wkładające krawat taty i mówiące z uśmiechem "jestem dorosły". Myślenie chłopca z prowincji, stereotypowego kowboja; i zderzenie tego sposobu myślenia z mentalnością ludzi wielkiego miasta "rozwaliło mnie", czyt. rozśmieszyło, ale i zasmuciło :)
Mam nadzieję, iż tym razem nie było lapidarnie....
Pozdrawiam!
Doceniłam opinię, ponieważ wielu forumowiczów wypisuje całe eseje, rzuca faktami, cytatami, fachowymi określeniami i zgrywa się na krytyków, podczas gdy tak konkretnych opinii jest naprawdę mało.
Główny bohater próbujący spełnić swoje "american dream", lecz zastaje okrucieństwo na ulicach Nowego Yorku. Społeczeństwo nie jest mu przychylne, przez co wpada w matnie swego naiwnego umysłu. Samotność i nostalgia dopełniają zbłądzenie naszego bohatera. Do tego dochodzi Dustin Hoffman nadający komicznego wymiaru filmu.
Hofman wcale nie na daje komizmu, wręcz przeciwnie, jeśli wiesz co to znaczy, wy młodzi nie bardzo wiecie o co chodzi w filmach robionych kiedy was nie było na świecie.
Wiem, że postać Hofmana, to postać tragiczna, ale jaka przy tym pozytywna. A z resztą co się będę tłumaczył..... ;)