Chociaż ciężko tu o jednoznaczną ocenę. Film jest mixsem stylistycznym i koncepcyjnym.
Idąc na film nie wiedziałem czego się spodziewać, bo jedni zachwalają film, inni wręcz przeciwnie, uważają, że nie warto tracić czasu i lepiej zobaczyć amerykańskiego super Hero.
Wstęp jest banalny, choć efekciarski; komiksowe intro wprowadza w post apokaliptyczny krajobraz (jeśli kogoś wciągnęła gra fallout to początek na pewno mu się spodoba), gdzie przyszło żyć tytułowemu bohaterowi. Aktorzy grają początkowo dość sztampowo, mimika jest płaska, a dialogi niskich lotów, ale rekompensowane jest to wizją miejsca akcji, efektownymi wstawkami strażników oraz proroczymi snami Noego.
Szerokie ujęcia są ucztą dla oka, kamera prowadzona jest świetnie, jak również przejścia wstawek komputerowych bardzo dobrze się z tym łączą. Akcja rozwija się powoli, napięcie odpowiednio jest budowane.
Do początku potopu to ogólnie niezłe fantazy, z fajnymi widoczkami i pobocznymi dramatami bohaterów, którzy w miarę umiejętnie grają.
Jeżeli chcecie zobaczyć dużo scen katastroficznych potopu, to ten filmie Wam tego nie zagwarantuje.
Wraz z nastaniem wielkiej wody miejsce akcji, w kontraście do wcześniejszego, jest dość klaustrofobiczne, a klimat filmu teatralny z naciskiem na dramat postaci, szczególnie Noego. Tutaj aktorzy mogą popisać się swoją grą. Moim zdaniem dość dobrze im to wyszło, szczególnie parze z „Pięknego umysłu”, której dodatkowa stylizacja na wzór ikon i obrazów biblijnych, dodała sakralnego nastroju.
Pierwsza część filmu powinna trafić w gusta fantazjomaniakom, druga już nie koniecznie, ale pewnie spodoba się potomkiniom Ewy.
Ciężko jest mi ocenić ten film, ze względu na zmianę klimatu, która powoduje, że czuję jakbym oglądał dwa różne filmy, ale końcowo daję 7, a moja żona oceniła na 9.