Zawód...
Naiwny, ckliwy do wyrzygania, tani (tj. w warstwie przekazu, bo do strony technicznej nie można się przyczepić), bazujący na wygraniu najprostszych uczuć, sztampowy i powielający po tysiąckroć ograne schematy.
Tak, wiedziałem, że idę na naiwną historyjkę z du..., sorry, z Biblii wziętą, ale żywiłem niejaką nadzieję, że kto jak kto, ale Aronofsky "coś więcej" z tego wyciśnie... Nie wycisnął nic.
Aktorzy trochę ratują (i to nie Crowe bynajmniej), ale to za mało.
Shame on you, Darren. Źle, źle, źle...
:(
Niestety, jesli chodzi o strone techniczna to mozna sie bardzo przyczepic, pomijajac scenariusz, ktory byl po prostu kretynsko glupi. Efekty specjalne sa kiczowate i to jest moj najwiekszy zarzut. "Kosmos" National Geographic ma lepsze. Naprawde!
Wydaje mi sie, ze Darren chcial wejsc w symbolike mitu, zrobic cos glebokiego i mistycznego, ale wyszedl mu tani melodramat.
Co do całości Twojej opinii, to się absolutnie zgadzam, ale efekty nie były aż takie złe. Tj. na pewno nie były to najlepsze efekty w historii kina i o Oscara raczej nie powalczą, ale dysponując takim budżetem, nie można efektów totalnie zwalić. I tu też nie były jakoś specjalnie zwalone, moim zdaniem.
Btw, też się zastanawiałem nad piątką, pomimo wszystko, ale jednak uznałem, że to za dużo - za bardzo się wynudziłem na tym filmie.