dobrze powiedziane.

dziekuje

proszę

Przecież sam Aronofsky twierdził, że ze scenarzystą sprawdzali teksty starotestamentowe- nie tylko chrześcijańskie- i to na nich oparty był scenariusz. Więc po co w filmie wątek Kaina na Arce? Mogę kupić żyjącego Kaina jako władcę umierającego świata, kupuję fakt, iż bohaterowie żyli ponad 1000 lat - wg Starego Testamentu tak było. Kupuję olbrzymów - według księgi Henocha byli na ziemi, spółkowali z kobietami itp. Nie kupuję natomiast hollywoodzkiej sztampy Kaina na Arce, korumpującego młodego Chama. Widowiskowość zgwałciła podstawowe zapisy Starotestamentowe - Noe miał trzech synów, każdy z nich miał żonę (na Arce) i to ich potomstwo zaludniło ziemię.
Wiem, że to tylko film i taka wizja reżysera, jego prawo. Jednak od filmu mającego być w pewien sposób zgodny z najstarszymi zapiskami, oczekuję większej spójności z tymi zapiskami.
Sam film dobrze się ogląda. Dobre role pana Crowe, pana Winstona i pai Connelly. Szczególnie do gustu przypadła mi flashowa ewolucja z narracją Noah o Stworzeniu. Brawo.

Nie wiem gdzie on tak twierdził, ale widocznie był to jego błąd (ta wypowiedź), wychodzi na to iż twórcy filmów nie mogą realizować filmu który mógłby się opierać jedynie w jakimś procencie z prawdą.

'Więc po co w filmie wątek Kaina na Arce?' Dubel z węża w rajskim ogrodzie. Czyścimy świat z niegodziwości, mamy nadzieję na oazę sprawiedliwych - a tutaj znowu zepsucie w samym sercu raju. Noe próbuje zbudować nowy świat czyszcząc go z niewinnych dzieci, a nie widzi tego, że tuż pod nosem ma zalążek tego, przed czym ucieka.

W pewien sposób jest to potwierdzenie pesymizmu Noego - stare grzechy wloką się za jagniętami. Tylko ile można odcinać te ręce, które są powodem grzechu?

Nie zmienia to faktu iż jest to sztampa hollywood. W naprawdę ciekawym filmie.

No dobra. Ja w tym fabularnie jakieś uzasadnienie widzę. Możliwe, że jest to paskudnie komandosko-terrorystyczne - Kain jako pierwszy terrorysta na pokładzie Arki :D

Ale przecież to był tylko potomek Kaina, a nie Kain we własnej osobie.

do końca jeszcze nie mam wyrobionego zdania na temat tego filmu, ale śmiech mnie bierze kiedy czytam trzęsące się z oburzenia wypociny co poniektórych katolickich fanatyków na tym forum. Do wszystkiego trzeba podchodzić z dystansem. Ale oczywiście oni widzą jedyną "sluszną' interpretację -tego filmu (oczywiście katolicką- bo jakżeby inaczej). I trzęsą się z oburzenia jak to można było przedstawić w taki sposób? Pomijam już fakt, że wydarzenia przedstawione w filmie są wariacją wydarzeń ze starego (a nie nowego) testamentu, a więc bardziej mogliby się tutaj oburzać Żydzi, że z ich Starego Testamentu reżyser zrobił sobie wycieczkę do świata fantasy. Szkoda, ze ludzie nie mogą po prostu spojrzeć na coś z dystansem.
Dla mnie ten film to po prostu kawał fantasy.

Debil.