Bardzo średni film na podstawie genialnego opowiadania, sprowadzony przez reżysera do (nie)taniego straszaka, który tylko udaje dzieło ambitne. Widzę po mediach że Amerykanie łyknęli to bez problemu, ale niestety ja nie jestem w stanie cieszyć się z takiego ochłapa.
Pełno absurdalnych i niepotrzebnych scen niewprowadzających kompletnie nic. Reżyser sili się na jumpscare'y i głupkowate chwyty mające wprowadzić widza w niepokój (postacie bez powodu zaczynają się śmiać albo wpadają w amok).
Większość filmu to zbliżenia na grymasy bohaterów i bohaterowie budzący się non-stop z "koszmarów". Tak jakby mówiono im że mają teraz swój aktorski moment, ale całe ich aktorstwo polega na płaczu, albo pokazywaniu żyłki na czole.
Nie potrafili zagrać nic wyjątkowego.
Nawet Dafoe, odnoszę wrażenie, że się nie wysilił, bo zagrał niemal to samo co w genialnych "Biednych istotach".
Mam za sobą tylko 1/3 audiobooka oryginalnego Draculi i widać, że w czasach Strokera jeszcze wiedzieli, co to znaczy budowanie napięcia (półżart). Bardzo podobała mi się cała wprowadzająca część książki, tj zapoznawanie się bohatera z kulturami, jego ciekawość zdecydowanie przeważająca nad strachem i to że nie jest jakimś siusiumajtkiem, a wieśniacy którzy być nawiedzonymi szurami (takie typowe amerykańskie spojrzenie), po prostu go serdecznie gościli i błogosławili na każdym kroku.
Boli mnie masa pominiętych wydarzeń, a tak jak wspomniałem - mam tylko 1/3 książki za sobą.
Cieszę się niezmiernie że mam za sobą tego szrota, bo mogę teraz ze spokojną głową kontynuować książkę, bo zdecydowanie nie mam powodów ażeby się martwić, że okaże się gorsza od tego filmu.