Eggersa kocha się bądź nie. Należę do tej pierwszej grupy. Na seans przychodziłem z zamiarem obejrzenia aktorskiego kunsztu, przepięknej scenografii, pięknych kadrów, świetnej pracy kamery i artyzmu na ekranie. Otrzymałem to wszystko w tym filmie, podobnie jak w pozostałych produkcjach. Fabuła zeszła na drugi plan i słusznie, bo w tym filmie wydaje się ona jedynie dodatkiem, a nie jej trzonem. Nie polecam tej produkcji tym, którzy idą na ten film, żeby krzyczeć ze strachu na co drugiej scenie, obejrzeć niesamowite zwroty akcji lub jarać się nadmiarem. To typowy film Eggersa dla koneserów gatunku, w którym forma zdecydowanie przerasta treść. Ode mnie 10/10 za fenomenalną realizację, a także popisową grę aktorską (Lily-Rose Depp to moje odkrycie tego roku).
Fani sztuki filmowej będą usatysfakcjonowani. Tym, którzy wolą wartką akcję polecam inny seans.
A moim zdaniem właśnie jest to film, w którym Eggers najbardziej zbliżył się do horroru popularnego. Nawet dwa czy trzy jumpscarey są, co jest ewenementem u Roberta. Jest też zdecydowanie prościej niż to zwykle u niego i bardziej dynamicznie narracyjnie. Mimo, że wciąż jest to ambitne kino oczywiście, to jednak najbardziej przystępne z dotychczasowych "Eggersów".