(...) Kiedy w 1982 roku Lucio Fulci powrócił ze swoim nowym filmem, natychmiast został on owiany złą sławą. "Nowojorski rozpruwacz" debiutował na ekranach w atmosferze skandalu, zresztą uzasadnionego. To kolejny horror, w którym maestro złego smaku używa sobie na bezbronnych kobietach. 
 
Film przypomina trochę starszego o dwa lata "Maniaka" – brak mu jednak głębi tematycznej, jakichkolwiek śladów finezji. Zdjęcia Luigiego Kuveillera są atrakcyjne dla oka, bo opiewają panoramę koszmarnego miasta i bije od nich gorączkowy voyeuryzm. Nowy Jork przedstawia operator jako miejsce brudne, opresyjne, w którym najpiękniejsze mają być smutne twarze poniżonych sexworkerek. Tej wrażliwości nie posiada, niestety, sam Fulci, zainteresowany wyłącznie perwersją i torturowaniem spętanych ciał. Film ukierunkowany jest tylko na wulgarną przemoc wycelowaną w kobiety. Nie ociera się o mizoginię – mizoginiczny po prostu jest, a usprawiedliwienia, że płci piękniejszej nienawidzi antybohater, nie sam Fulci, są o tyle słabe, że ma reżyser wieloletnie doświadczenie w traktowaniu kobiecego ciała jak mięsa armatniego. (...) 
 
Pełna recenzja: #HisNameIsDeath