I uwierzcie mi, zrozumiałam go. Rozumiem po co kosmici przylecieli na ziemię, skąd się wzięło i jak działa to przekazane przez nich "narzędzie" i tak dalej. Nie zmienia to faktu, że film nie był jakoś szczególnie wybitny. Fakt, poruszył ciekawy temat, ale przedstawił go "po łebkach". Zdecydowanie za dużo scen rozmów z ludźmi (np. tym generałem czy lekarzem), które nic nie wnoszą, ale przez to zabrakło czasu na więcej rozmów z obcymi. Mogliby pokazać krok po kroku jak przeszli ze słów do zdań. Wiadomo, że można to sobie wywnioskować na zasadzie -> jakieś znaki się powtarzały więc założyli że to takie i takie słowo, ale uważam, że byłoby lepiej to pokazać, może byłoby więcej emocji typu "wow, nieźle do tego doszli". A tak to człowiek dostaje najpierw proste słowa, potem nagle zdania i traci czas na myślenie jakim sposobem oni do tego doszli. Osobiście nie lubię się "wybijać" z rytmu oglądania.
Irytująca główna bohaterka. Może wyolbrzymiam, ale te jej miny i drażniące sapanie do mikrofonu można by wyciąć. Dodatkowo jej egoizm. Dlaczego wiedząc co się stanie i tak wybrała urodzenie dziecka. No nie wmówicie mi, że te wszystkie wspaniałe chwile między nią a córeczką są warte takiego bólu. Przecież to dziecko UMRZE i to w MŁODYM WIEKU. Skoro chciała koniecznie mieć dziecko mogła je zaadoptować albo "zrobić" z kimś innym. Mogłabym tu zaakceptować jedynie wyjaśnienie, że to była jedyna wizja jej przyszłości i nie dało się jej zmienić, ale nie wyłapałam tego w filmie, wręcz sama się "zgodziła" na taką kolej rzeczy.
Kolejny zgrzyt - każdy rozmówca wywnioskował, że obcym chodzi o broń, ale tylko ona postanowiła się dopytać i przekonać na 100%. Poważnie? Przecież tam byli wybitni uczeni, oni zwykle mają otwarte umysły i nie biorą pierwszej teorii od razu za prawdziwą. Dopiero uczyli się języka obcych, to normalne, że będą jakieś niedomówienia, nieporozumienia. I to rozumie każdy z nas, a oni zamiast upewnić się co obcy mają na myśli, od razu chcą walczyć. Chociaż nie ma na to żadnych przesłanek poza jednym spokojnie "wypowiedzianym" (narysowanym) słowem. Przecież obcy im POMAGALI. Sami ich "wyrzucali" po jakimś czasie żeby się nie podusili. Dodatkowo od samego początku nie zrobili nic, co mogłoby wskazywać na ich złe zamiary, a tu nagle bum, powiedzieli "broń", rozstrzelajmy ich.
Dodam, że nie spodziewałam się heroicznych walk na lasery czy czegoś w tym guście. Wręcz przeciwnie, po komentarzach oczekiwałam ciekawego i dającego do myślenia filmu. I tu się nie zawiodłam. Język, który daje nam możliwość zlikwidowania liniowości czasu - mega pomysł. Sceny z córeczką były smutne i nie będę tu się upierać, że mnie nie ruszyły, choć nie płakałam, ani nic z tych rzeczy. Końcówka i realizacja po prostu trochę zmarnowały potencjał. Mniej gadania, a więcej obcych i poznawania ich języka. Co do samego zakończenia, zdecydowanie wolałabym coś w rodzaju głównej bohaterki patrzącej w dal i narracją "Pomogli nam, a niedługo my pomożemy im" albo np. za te 3 tysiące lat ktoś inny widząc statek obcych, znający ich z opowieści mógłby powiedzieć "Otworzyli nam oczy i dali niesamowite możliwości, czas się odwdzięczyć" . Czaicie, takie dopełnienie historii, podkreślające, że "lekcja", którą dostaliśmy nie poszła na marne i dzięki temu, my też będziemy mogli pomóc. Scena, w której głowna bohaterka "zgadza" się na śmierć córki, co w tej teorii mogłaby przeżywać przez całe życie ciągle i ciągle, na zmianę ze szczęśliwymi chwilami (no bo nie było przyszłości, teraźniejszości i przeszłości tylko wszystko działo się w jednym momencie, tak jak w rozmowie z generałem Chin, dowiadywała się co mówiła zmarła żona i jednocześnie to mówiła, nie pamiętała tego, bo to się nie zdarzyło) jest lekko mówiąc nierealna. Nie sądzę żeby ktokolwiek podjął świadomą decyzję, że chce widzieć śmierć własnego dziecka i to widzieć ją cały czas, ciągle czuć to cierpienie i swoje i córki. Chora sytuacja.
Jeśli ktoś uważa, że coś pominęłam lub źle zrozumiałam, chętnie o tym porozmawiam. :)