Filmy tego rezysera nadal otrzymuja wysokie noty,bo to przeciez Allen,ale wielu obiektywnych widzow przyzna mi,ze Woody skonczyl sie dawno temu...
Każdy ma swoje lepsze i gorsze lata w tworzeniu. Przyznam, że film jakoś mnie nie porwał, początek nudził, jednak przełamałam się i obejrzałam całość. Historia rozkręciła się, a nocny Paryż z perspektywy różnych epok okazał się bardzo ciekawym dodatkiem :) Widoki, jak dla mnie czarujące.
Co do Allena, owszem ma na swoim koncie lepsze filmy, ale nie jest powiedziane, że będzie robił takie do końca życia ;)
Przykro stwierdzić, ale ten film naprawdę jest bardzo przeciętny. Allenowski geniusz gdzieś zniknął. I do tego ten nieszczęsny Owen Wilson - jakoś nie mogę przypomnieć sobie jego dobrej roli.
No wlasnie,ten gosc kojarzy mi sie tylko z plytkimi komedyjkami...Ja chcialbym takiego Allena,jak w "Tajemnicy morderstwa na Manhattannie","Jej wysokosci Afrodycie" czy chocby w "Drobnych cwaniaczkach"...
Zgadzam się z Tobą. Choć uważam ten film całkiem niezły, to i tak myślę, że należy go raczej rozpatrywać w kategoriach rozczarowania, bo mimo wszystko to kolejny w ostatnich latach film Allena, który jest kilka klas gorszy od jego dawniejszych dzieł.
Jak dla mnie jeden z lepszych z jego ostatmich filmow, fajny pomysł, a i Owen Wilson, wcale źle nie zagrał, ja poczulem dzieki temu dzielu, magie Paryza tamych lat. "Poznasz przystojnego bruneta" i "sen kasandry" mozna nazwac rozczarowaniem, ale ten film udal sie bardzo dobrze Panu Allenowi.
Czy ja wiem, czy tak bardzo dobrze...? Ja powiedziałbym, że nieźle, to na pewno, ale w sumie nic wielkiego. 7/10, po prostu całkiem fajna komedia, ale nic więcej.
Film średni i tak o oceniłem. Byłem rozczarowany, oczekiwałem czegoś lepszego. Pomysł świetny, ale realizacja słaba. Po raz kolejny przekonałem się, że cenię Allena za inteligentne komedie - nie za dramaty (a ten film wbrew opisowi komedią nie jest, a na pewno nie śmieszną...). Z ostatnich filmów jedynie "Whatever works" zachowuje poziom i ducha "dobrego Allena".
Pozwolę sobie zacytować I. Jarvie: "Widzowie kochający "Woody'ego" popełniają często dwie pomyłki: po pierwsze, uważają, że jeśli Woody pojawia się na ekranie, grać będzie "Woody'ego, którego kochają- komika, klowna; po drugie, ulegają złudzeniu, że "Woody" to prawdziwy Woody Allen. Dlatego żądają by śmieszył jak dawniej, a nie zarzucał nas nowymi filmami, które coraz dalej i dalej odchodzą od dobrze znanego Allena."
Co prawda w "O północy w Paryżu" nie ma postaci granej przez Allena to głównego bohatera z nim utożsamiać. Allen nie żyje w próżni, jako obserwator świata (doskonały swoją drogą) idzie do przodu. Nie oczekujmy więc ciągle znanego już Allena, dajmy się ponieść jego wyobraźni.
Wszystko ok, tylko mnie po prostu jego wyobraźnia ostatnimi czasy nie ponosi. Tyle.
Też się zgadzam, że starsze filmy "Annie Hall", "Przejrzeć Harrego", "Manhattan", były kwintesencją jego twórczości. Teraz jest po prostu inny. Akurat mi "O Północy w Paryżu" bardzo się podobało, może ze względu na filologiczno-literackie zacięcie i zdjęcia. ;)
Zdjęcia były dobre. Pomysł ogólnie był świetny, więc tym bardziej mi szkoda, że został skopany... O popisach aktorskich pisał nie będę, ale po prostu historia miała potencjał, którego nie wykorzystano - w moim rzecz jasna mniemaniu. Ale mnie nie urzekł też zupełnie "Vicky Cristina Barcelona" - a lubię "klimatyczne" filmy :) Jak pisałem, pozostanę fanem jego mądrych, przegadanych i błyskotliwych komedii. W dramatach się dla mnie nie sprawdza.
zgadzam się, pomysł świetny i oryginalny, dobór obsady (owen wilson i Rachel McAdams) mogło być lepiej, szkoda że tak jak mówisz nie wykorzystali potencjału bo można było zrobić z tego świetny film, a pomysł został tu niestety spłycony.. szkoda, może kiedyś ktoś poejmie się remake'u i naprawi ten błąd.
Co do "Vicky Cristina Barcelona" też jakoś nie przypadł mi do gustu. Znowu "Wszystko gra" jako dramat genialny. Kreacje bohaterów i nawiązania do Dostojewskiego... cudo. Ten dramat mu się udał. ;)
hmm...nigdy nie lubiłem Allena no oprócz tam kilku filmów (tzw. Tajemnica morderstwa na Manhatanie, Drobne cwaniaczki i Co nas kreci co nas podnieca), ale ten film według mnie oczywiście, ma coś w sobie magiczne, mi sie bardzo podobał, ale może nie jestem obiektywny, bo od wielu lat jestem zakochany w Paryżu.:)