Kiedyś byłem wielkim fanem Woody'ego, ale jego nowe filmy coraz bardziej mnie irytują.
Zawsze musi być jakiś główny aktor, który zachowaniem naśladuje Allena, co dla mnie jest
strasznie irytujące. Allen to Allen, albo jego chce widzieć na ekranie, albo zupełnie inną
postać, inaczej nie będę potrafił uwierzyć w taką kreację aktorską.
Do tego główny bohater prawie zawsze jest pisarzem, ewentualnie jakimś innym artystą,
zawsze ma problem z samym sobą, a przez to z kobietami, które go nie rozumieją. Jego
muza zawsze zaczyna się interesować kimś innym, on przeważnie też jakąś ma na oku.
Do tego ten snobistyczny, pseudointelektualny świat nowojorskich, tudzież kalifornijskich
bogaczy. Gdybym miał w tak sztucznym towarzystwie spędzić resztę życia, wolałbym chyba
umrzeć.
Nie mam pojęcia czemu akurat ten film dostał tyle nominacji do Oskara. Strasznie wtórne
dzieło, daaaaaaaaaaleko mu do takiego "Annie Hall", które ubóstwiam.