Niestety, mniej cukierkowa i skrojona pod masowe gusta była nawet Vicky Cristina
Barcelona, do której i tak podchodziłam dość sceptycznie. Wszystko fajnie - masa
literackich odniesień, Paryż etc. Ale ten przewidywalny happy end i nijaki główny bohater - no
ale sukces został osiągnięty - kino pękało w szwach.
Chyba czasy takich komedii, jak Annie Hall, Manhattan czy Zagraj to jeszcze raz Sam
bezpowrotnie dobiegły końca, hm.
Zgadzam się. Stary-młodszy Woody Allen już chyba nigdy nie powróci. A kandydat na Oscara (patrz recenzja) to chyba lekka przesada, chyba że nie będzie dużej konkurencji. Wczoraj kina pękały w szwach bo był to pierwszy dzień, ale z tego co widziałam ludzie nie wychodzili jacyś specjalnie zachwyceni.