Wygląda to tak jakby Woody wciągnął do jednej fabuły wszystkich "wielkich artystów", o
których twórczości zdołał się "czegoś" dowiedzieć w przeciągu swojego życia, i o których
mógł słyszeć przeciętny amerykański ćwierćinteligent.
Myślę, że do takich właśnie osób, do ludzi czerpiących wiedzę z przewodników turystycznych
skierował Allen ten film.
Ps. Jak zwykle nie mógł się powstrzymać od lewackiej, ironicznej agitacji politycznej (np.
porównanie teaparty do "kryptofaszystowskich chodzących trupów"). Denne a jakże modne
w przesączonej lewactwem "hollywoodzkiej bohemie".
Odradzam - szkoda czasu.