Całą wartością tego filmu są postacie historyczne i epizody z nimi. To jest mistrzostwo, cała reszta na poziomie średnim. Wilson gra Allena w sposób tak nachalny, aż do przeciągania samogłosek włącznie, że aż się to robi niesmaczne, bo u samego Allena to jeszcze ma jakiś jego indywidualny urok w postaci swoistego antyaktorstwa, u kogo innego uroku już nie ma - jaki sens ma udawanie aktora, który nie umie grać?
Inez, jej rodzice i znajomi są przerysowanymi debilami - u Allena pojawiają się takie schematyczne postacie jako sygnał "ci ludzie mnie nie interesują". Przesłanie filmu ("wszędzie dobrze, gdzie - a właściwie KIEDY - nas nie ma") tak banalne, że aż dziw, że tylko tyle ten film ma nam do powiedzenia.
Połowę gwiazdek zarabia filmowi epizodzik Brody'ego z Dalim - mistrzostwo.