Zdecydowanie nie zgadzam się z Tobą. Byłam dość sceptycznie nastawiona mimo wysypu pozytywnych recenzji, jednak poszłam do kina.. i zakochałam się. Na pewno najlepszy film Allena ostatniej dekady, jeśli nie dwóch. Może nie jestem obiektywna, gdyż podobnie jak główny bohater UBÓSTWIAM lata 20. oraz całą ówczesną bohemę. Fitzgeraldowie należą do moich ulubionych autorów jak i postaci, podobnie Hemingway, Porterowie, Dali czy Toulouse-Lautrec. Podobnie jak Gil są moją inspiracją, a 'spotkanie' z nimi w filmie było niesamowitym przeżyciem. Miałam praktycznie identyczne wyobrażenia wobec nich, jak sam Allen. Ilość smaczków byla niezliczona, ale niektóre mogą wylapać jedynie koneserzy. Myślę jednak, że każdy znajdzie coś dla siebie - czy to historię miłosną, czy nawet sam Paryż. Świetne aktorstwo, niesamowicie zaskoczył mnie Owen Wilson, gdyż co prawda darzę go ogromną sympatią, ale o tak niesamowity występ bym go nie posądziła. I ta genialna muzyka.. Ach. Rozpływam się. Polecam każdemu :)
Poza smaczkami, proszę o przedstawienie TEMATÓW, które ten film poruszył. Moja 5-letnia bratanica ma głębszą ocenę rzeczywistości, dylematów "bycia tu i teraz", tęsknoty za przeszłością, niż ten film...
Poza pseudointelektualną otoczką, do której sam autor się przyznaje (wszak explicite mówi, że zaprzedał się Hollywoodowi,a jego scenariusze są niezbyt wytrawną trawestacją pomysłów) konstrukcja fabularna nie trzyma w jakimkolwiek napięciu.
Przewidywalny do granic.
NUDA.
Być może masz rację, bo jestem niepoprawnie rozkochana w tej 'pseudointelektualnej otoczce' na co dzień. Ale w moim mniemaniu Allen właśnie wyśmiewa współczesną chęć wymądrzania się i imponowania pustymi faktami, poprzez postać odgrywaną przez Sheena.
Pytasz o tematy? Tak.. Oczywiście relacje miłosne (chociaż nie są tutaj wysunięte na pierwszy plan jak często w dziełach Woody'ego) - Gil-Inez, Gil-Adriana (nieco niewykorzystany wątek, bo razem wyglądają uroczo), Adriana-artyści, bohema-... . Tutaj nie romans był najważniejszy, po prostu, a końcówka z Gabrielle była moim zdaniem miłym akcentem, nie było to naciągane, obyło się bez łzawego happy endu czy gorzkiej refleksji jak w Vicky Cristina Barcelona. Przypominało mi nieco '500 dni miłości' - pokazanie, że dla każdego może nastąpić nowy początek, nadzieja, że nigdy nie jest za późno.
Kolejne zagadnienie - pogoń za nostalgią! Czy nigdy Ci nie przyszło na myśl, podobnie jak bohaterom/samemu Allenowi - 'och, jakie cudowne byłoby życie w ... (wybierz czas i miejsce)'. Oczywiście, wiemy że to niemożliwe, ale ja też miałam chwile kiedy marzyłam o przeniesieniu sie na miejsce konkretnej postaci historycznej czy bohatera fikcyjnego. A Allen pokazuje nam, iż to wszystko jest ułudą, każde pokolenie goni za przeszłością od wieków, amen. I nic tego nie zmieni, więc starajmy się cieszyć tym, co już nam dano - w przyszłości ludzkość właśnie nam będzie zazdrościć. Powiedziałąbym, że tym filmem Allen godzi się ze światem - nie ma tu już aż tak wiele neurotyzmu, są refleksje na temat śmierci i sensu życia, ale raczej.. Pogodne. 'Co ma być co będzie, ale postaraj się wykorzystać życie w pełni'. A lekarstwem może być miłość.
Allen stara się zwrócić nam uwagę na to, że nigdy nie jest za późno na zmianę, na marzenia warto czekać, łapać szczęście za ogon trzeba kiedy życie daje nam drugą szansę.
A Paryż również może być tematem samym w sobie :)
Vivasco - popieram calym sercem! Lubie Allena, ale jestem na swiezo po kinie i zauroczenie totalne. Calkowicie trafil mi w gusta - WSZYSTKIM, za wyjatkiem ciutki rozdraznienia Owenem Wilsonem i Rachel McAdams. Ale jakos to strawilam
Co do odpowiedzi na krytyki brakuje mi slow. W tym wypadku wysarcza pozytywna opinia
Owen Wilson - cóż, Allen go wybrał jako swoje alter-ego, prawda? Mi z początku też się to wydawało naciągane, ale mimo wszystko mnie uwiódł tą rolą. Właśnie jak dla mnie był wiarygodny, pozotywnie zaskoczył mnie. A co do Rachel McAddams - TAK! Zapomniałam o niej, była niesamowicie irytująca, ale chyba wlaśnie taka miała być jej postać. Z pozoru słodka i urocza, w rzeczywistości egoistyczna materialistka. Po prostu nie mieliśmy jej kibicować ;)
Masz racje. Draznila mnie najbardziej w momentach, kiedy bardzo utozsamialam sie z Wilsonem, a on sam nie raz wydal mi sie zbyt niepozbierany, ale to na swoj sposob bardzo pasowalo do filmu Allena! :-)
Jak go określiła Adriana? Przypadł jej do gustu dzięki swej.. naiwności? Tak, to wszystko było wpisane w jego charakter :)
W sumie dobrze sie wywiązał z tej roli, bo naiwnosc, faktycznie byla jego dominujaca cecha. Moze z tym wlasnie bylo mi niewygodnie (jakis czas temu). Jendak film pelen uroku. Szczerze mysle, zeby takich wiecej
Akurat uroczych filmów nie brakuje, chociaz faktycznie, ten ma w sobie coś wyjątkowego.