jeśli ktoś tak jak ja obawia się, że ten film będzie beznadziejny, bo tylko stare filmy woodiego są coś warte, toooo ze zdumieniem muszę przyznać że niepotrzebnie!
byłam baardzo sceptycznie nastawiona do filmu, ale jest świetny!
w niczym nie przypomina wysokiego bruneta (na szczęście!), klimatem bardziej nawiązuje go manhattanu i innych z tamtego okresu.
oczywiście to już nie to samo, ale jak dla mnie, cierpienie po obejrzeniu jego wielu beznadziejnych filmów ostatnich lat zostało wynagrodzone ;d
Błagam, podaj tytuły tych 'beznadziejnych' filmów Allena.
Do zinfandel:
Zapewne wiesz, że w następnym zagra, prawda;)?
whatever works, you will meet a tall dark stranger, vicky cristina barcelona (to tylko moja opinia wiec prosze bez agresji ;p)
Ależ jakiej agresji.;)
Hmmm...'Whatever works'. Nie wiem jak Boris swoimi 'owsikami' mógł Cię nie przekonać. Ja tu widzę Allena w niezłej formie. Ba! W wyśmienitej. Cały Allen o 'marności świata' przekonał mnie jak nikt nigdy nie mógł.
'Vicky Christina Barcelona' nie umiałabym skrytykować filmu, choć w najmniejszym stopniu. Barcelona! Żądza! Miłość i nienawiść pokazane w piękny i dramatyczny sposób. Nic wspanialszego!
Mówisz...'You'll meet a tall dark stranger. Ja powiem...ok. To jeden z tych filmów, które nie każdemu wpadają w gusta. Ale żeby BEZNADZIEJNY. Huuuu, bardzo odważnie. Jak inaczej Allen mógł ukazać obraz pożądania i tej 'marności', którą( choć zawsze w inny sposób ) ukazuje w swoich filmach? Nie mam pojęcia i na szczęście nie muszę go mieć, bo tak jest dobrze.
przypuszczam ze winą tej beznadziejnosci (wg mnie) są aktorzy. w whatever works nie moglam sie skupic na filmie bo tak strasznie irytował mnie boris. musze przyznać że nie umiem patrzec obiektywnym okiem na filmy, zwłaszcza woodiego allena, bo różnica pomędzy starymi filmami a tymi aktualnymi jest tak wielka... prawdopodobnie mam ten sam problem co Gil w Paryżu, wszystko co stare jest lepsze, ale myślę że nie jestem jedyną osobą o takich poglądach dlatego może moja opinia komuś się przyda ;)
no a wracając do aktorów, w Brunecie, rozumiem zamierzone przerysowanie postaci, ukazanie ich trywialnego zycia i błachych problemów. co nie zmienia faktu że cierpiałam jak oglądałam film (i zasnęłam)
Barcelony chyba nie umiem wytłumaczyc. piękne zdjęcia, muzyka jak zawsze powalająca, jednak cała historia, dla mnie wiała fałszem. to chyba tyle co mogę powiedzieć. ogolnie to nie lubię aż tak analizować filmów, bo jednak najwazniejsze jest to jakie wzbudzają emocje w trakcie oglądania, a tego nie da się obronic słowami
Nie mam najmniejszego zamiaru przekonywać Cię do swoich racji. Mam wiele argumentów, ale to przecież nie miejsce na to. Jak napisałaś, nie potrzeba wszystkiego analizować. Masz w zupełności rację, co do wcześniejszych Allenowskich dzieł.
Weźmy pod uwagę Annie Hall( nie muszę pisać dlaczego ;) ). Kto widział, ten wie. Kto chociażby słyszał, wie że to klasyka. I ten okres dla weny Woody'ego mógłbyć najłaskawszy.
Najważniejsze jednak jest to, że dla Ciebie Allen 'znów powrócił', prawda? Bardzo mnie to cieszy;)
zależało mi na opinii osoby, której nie podobało się vicky cristina barcelona' bo po tym odechciało mi się jakoś Allena, ale skoro też byłas negatywnie nastawiona a Ci się podobał, to ja też zaryzykuję i sprójbuę obejrzeć, dzięki:)
Poznasz przystojnego było bardzo w porządku.
Dla mnie najsłabsze było VCB, Melinda&Melinda też takie sobie, chociaż z potencjałem.
whatever works jak dla mnie milion razy lepsze niż vicky cristina barcelona. ale to tylko moja opinia.
popieram opinię, że tall dark stranger to tragedia! Ale whatever works miało pewne plusy, dawało radę. Vicki Christina - kompletnie nie w mim guście, byłam rozczarowana, ale za to można było na Bardema pozerkac:)
Midnight in Paris to zdecydowanie stary Allen, zwłaszcza, że powrócił do moich ulubionych "magicznych" chwytów, bardzo to u niego lubię - Alicja, Purpurowa Róża z Kairu też miały takie baśniowo-fantastyczne elementy, i wg mnie Allen dobrze sobie z tym radzi. Film jest bardzo dowcipny, z ciekawym pomysłem, lekki - dla mnie majstersztyk!
bogactwo na kogoś, kto napisze mi, gdzie w Midnight in Paris widać starego Allena. naprawdę, powstała u mnie teraz niemała zagwozdka. stary Allen był wytworny, puszczał oko, mieszał ironię ze swoimi paranojami, ocieraliśmy się o absurd.
a ten film jest płaski pod każdym względem, jedyne, co mi się podobało, to to jak ukazał Paryż - pierwsze sceny zatłoczonego Paryża niczym z pocztówki i różnice między teraz a kiedyś. teraz jest parszywe, to wiemy. i że jednym z wniosków było to, że nigdy dobrze nie będzie, bo człowiek zawsze za czymś tęskni, to też wiemy.