nawiązania do literatury i sztuki pojawiające się w tym filmie nie tylko poprzez bohaterów, także dialogi, czasem nieprzyciągające uwagi, mają odbicie w twórczości spotykanych przez gila artystów. za to duży plus, dużo przezabawnych 'smaczków' ;) można polecić miłośnikom literatury
dobrze powiedziane, uwielbiam ten film, ale mam wrażenie że 70% społeczeństwa go po prostu nie rozumie i bezpodstawnie krytykuje. żeby czrrpac z niego jakaś przyjemność trzeba by było wiedzieć co nieco o literaturze i sztuce tamtych lat, wtedy to naprawde jest pasjonujacy film. może Hemingwaya ktos kojarzy ze szkoly, Picassa tez, ale ile osob rozpoznalo Lutreca, nie powiec juz o Rayu i innych..
Lautreca, ale to detal :) Wszystkim, którym podobało się "podglądanie" życia artystów z tamtej epoki, polecam "Ruchome Święto" Hemingwaya o kawiarnianym paryskim życiu jego i przyjaciół (m. in. Fitzgeraldowie) - w filmie pada nawet kilka cytatów. Warto też obejrzeć Camille Claudel z Adjani, o romansie Camille i Rodina, tak naprawdę Rodin nie musiał wybierać między żoną a kochanką, ponieważ kiedy żenił się z Rose, Claudel przebywała w zakładzie dla psychicznie chorych a ich związek był od wielu lat przeszłością.
o świetnie! dzięki, na pewno przeczytam! A Tobie mogę polecić "Moulin Rouge" La Mure Pierre (nie ma nic wspólnego z filmem), biografia Lautreca, jeśli interesują Cię tamte czasy. Również pojawia się cała ówczesna śmietanka, szczególnie ciekawą postacią jest van Gogh, bardzo smutna historia w gruncie rzeczy
U mnie jest trochę inaczej: film nie ujął mnie właśnie dlatego, ze jako tako znam ten okres i bohaterów. I majac pojęcie widzę, że Aleen upraszacza i trywializuje. Komedyjka.
no rzeczywiście lipa...
ale może ty - spróbuj nakręcić taki film, który będzie miał 90 minut i niczego nie będzie upraszczał
( z tyloma historiami i nawiązaniami w tle oczywiście)
spodziewałeś się 9-godzinnego dokumentu w odcinkach? (zresztą, jak sądzę i tyle byłoby mało, żeby przedstawić tamte czasy niczego nie upraszczając)
Rozumiem. Nie mam prawa krytykować, bo przecież sam bym nawet tak nie umiał. Proste. Czyli można tylko chwalić... ;)
"10" to arcydzieło. W tym kontekście taka ocena to wręcz groteska.
Ja zaś dla odmiany odradzam komukolwiek, bo te niby "smaczki" to taka wersja ciekawostek do opowiadania w towarzystwie żeby zabłysnąć ale ani jakiegoś szczegółnego polotu wymagać nie wymagają ani nie są zabawne ot takie "odchamienie" dla Hamerykanów mających takie pojęcie o kulturze jak mrówkojad o surrealiźmie.
ależ my chyba wszyscy wiemy, że to rozrywka, nie teoria literatury ni też biografizm... podtrzymuję, że przyjemnie się ogląda odnajdując poszczególne wątki w twórczości bohaterów, może trywialne to wszystko, "allenowskie", to jest w końcu komedia, jak słusznie zauważacie, no i nie źródło wiedzy o epokach (przynajmniej nie moje :P) ale właśnie rozrywka.