Cieszy mnie, ze Woody przypodobal sobie Europe na ekranizacje swoich dziel. Po goracej
i zmyslowej Hiszpanii, gdzie moglismy zobaczyc" Vicky, Cristina, Barcelona" czas na
Francje i lekko przereklamowany Paryz, jak by sie moglo wydawac. Rezultat jest zupelnie
odwrotny. Przeszedl moje najsmielsze oczekiwania. Kostiumy, muzyka, Hemingway,
Picasso... magia dla duszy artystycznej. Tez chce sie tam przniesc.