Powtórzę to, co inni forumowicze napisali już kilkukrotnie, ale nie mogę się powstrzymać, bo jestem zwyczajnie zły! Genialny wręcz początek, sam pomysł na zalążek fabuły i początkowe "przeciąganie liny" między Pike i jej teamem a Wiest i jej teamem. Szczerze mówiąc, gdy tylko Dianne Wiest pojawiła się na ekranie byłem pewien, że film oprze się na potyczce tych dwóch pań wedle reguły "trafiła kosa na kamień". Że Wiest pokaże pazurki i finalnie zdemaskuje Pike, czy coś w tym stylu, w każdym razie spodziewałem się thrillero-komedii opartej na różnych zabiegach i sztuczkach prawno-systemowych. I byłem naprawdę zachwycony tą perspektywą i wciągało mnie to coraz mocniej, aż tu nagle... mafia. Rosyjska. Rosyjska mafia się pojawiła. Na początku na drugim planie, ale potem właściwie dominuje film i o postaciach z początku całego dramatu zapominamy. Wiest i Chrisa Messiny nie ma prawie w ogóle w drugiej połowie filmu, za to serwuje się nam niezjadliwą papkę sensacyjną rodem z filmów ze Stevenem Seagallem, który przeżyje wszystko... Daje 7/10 za atmosferę pierwszej połowy, choć to i tak zawyżona ocena. Ale ciężko mi ten film ocenić, rzadko się zdarza, żeby tak drastycznie zmienił się klimat i cały w ogóle sens świata przedstawionego w połowie filmu...