Scenariusz jest świetny przez pierwszą część filmu, później... później główne bohaterki zamieniają się w typowe Merry Sue. Przez całość filmu przewija się, jacy to faceci nie są źli i jednocześnie słabi, a feministki silne i wspaniałe. Rozmowa w szpitalu na samym końcu filmu redefiniuje dno, jakim ten film jest mimo tego, co ogląda się w drugiej części dzieła, a dopiero ostatnia scena "ratuje" sytuację (czyt. delikatnie zmniejsza niesmak).