Ludzie, gdzie się podziała wasza umiejętność abstrakcyjnego myślenia, czy zapomnieliście, co znaczy kino satyryczne?? To jest świetny film, Pike - wymiata, zresztą każdy aktor świetnie poprowadzony wprawną ręką reżysera to sama przyjemność oglądania. Wszystko w tym filmie jest z przymróżeniem oka, począwszy od robienia sobie jaj z postaci głównych bohaterów (przejaskrawione, wręcz "obśmiane" przez reżysera Pike i Dinklage), poprzez postacie drugoplanowe (sędzia - idiota, skorumpowana lekarka powołująca się na etykę zawodu, debilni "pomagierzy" mafiosa) skończywszy na wyśmianiu (chorych, wynaturzonych) zasad zachodniego, amerykańskiego społeczeństwa. To satyra na nasze czasy - czasy wypaczonych systemów opieki społecznej, wymiaru sprawiedliwości, opieki zdrowotnej, LGBT, nawet mafii! Nawet mafia nie jest groźna, zgodnie że swoim stereotypem, jest tylko śmieszna, nieudolna, niewiarygodnie wprost nieprofesjonalna! Spieprzy niemal każdą sprawę, jednak szef mafii dojdzie do porozumienia ze swoim wrogiem w imię Boga naszych czasów - Władzy i Mamony. Także związek Pike jest wyśmiany przez reżysera - idealne ciała, idealne ambicje, idealne umysły, idealna para, i to kobiety! a jednak na końcu - znowu reżyser robi nas w konia - górą jest zwykły prostaczek, o kim nikt nie pamięta, ckliwy, płaczliwy amerykański ćwok, który tęskni za mamusią! Pike prawie się udaje, co przynajmniej mnie - na początku wkurza i czekam tylko, żeby powinęła jej się noga, przecież nikt nie wygra z rosyjską mafią! a jednak. Reżyser wciska nam kit do samego końca, ostatnia scena (wywiadu) jest mistrzowska, Pike wygląda jak laska za 5 miliardów dolarów, niemal zaczynamy ją podziwiać i jej kibicować, i co? I pstro! Nim obejrzycie ten film, polecam kilka filmów Tarantino, żeby sobie przypomnieć, że to kino nie na serio, mimo trupów, krwi i przemocy. To KOMEDIA :-)