Obejrzałem sobie w Boże Narodzenie, zaraz po "Edwardzie Nożycorękim" z braku lepszych rzeczy do roboty. Nie spodziewałem się niczego wielkiego, a wręcz przeciwnie: po migawkach puszczanych wcześniej na Polsacie spodziewałem się absurdalnej parodii w stylu Mel'a Brooksa.
Bardzo się zawiodłem...na plus. Film może i nie przedstawia wiernie średniowiecza, nie niesie jakiegoś nowego przesłania, niektórych może razić taniec nowoczesny w średniowieczu...ale ogląda się go bardzo przyjemnie. Lekki, zabawny, szybka akcja(czego często nie mają starsze opowieści o tamtych czasach), efektownie zrealizowane pojedynki na kopie, William zagrany świetnie, jego "ekipa" bardzo pocieszna, Jocelyn bardzo ładna. Więc mam pytanie do krytyków? Czego chcieć więcej od obrazu, który założę się że nie aspirował do miana nowego "Cyda"?
Idealny na świąteczne popołudnie i ogólnie, kiedy ktoś pragnie się przyjemnie odstresować. Gorąco polecam!
Heh, no właśnie - całkiem fajna i zabawna... komedia? Dzisiaj jak film ma etykietkę 'komedia' to jest jakimś durnowatym badziewiem w którym koleś pokroju Adama Sandlera robi z siebie idiotę na przykład psikając sobie sprayem w twarz... A 'Obłędny rycerz' zaskoczył mnie swoim poczuciem humoru, czyli są na świecie jeszcze 'normalne', użyję nawet słowa oldschoolowe, komedie. polecam :)
też uważam, że ten film to taka odskocznia. Że czasem fajnie popatrzeć na takie coś.Albo z oczami jak 5 zł wpatrywać na Heatha, gdyż mocno przykuwał swoją uwagę.I też obejrzałam to zaraz po "Edziu" ;)
pozdrawiam!