tu z taką zmyłą w zakresie obsady: brak pierwszoplanowych aktorów, czyli Skeeta Ulricha (Kevin Mitnick) i Russela Wonga (Tsutomu Shimomura), ale za to z planu "Hakerów" przybłąkali się Johnny Lee Miller i Matthew Lillard. Szkoda komentować. Film obejrzałam bez uprzedzeń dotyczących wierności faktom, bo story Mitnicka znałam bardzo pobieżnie. Muszę przyznać, że jest wciągający. Rozgrywka między Mitnickiem i Shimomurą ma dobre tempo i równorzędnych, błyskotliwych przeciwników obdarzonych nieustępliwymi charakterami. Jednak miejscami nabiera charakteru konfliktu urażonych ambicji (który z nich jest najlepszy), co sprawia, że gubi się właściwy sens tej historii - kwestia swobodnego dostępu do informacji przeciwstawiona wymogom bezpieczeństwa danych i pytanie, czy w dobie rozwoju technologii komputerowych i internetu można jeszcze mówić o zachowaniu jakiejkolwiek prywatności. Aż ciarki przechodzą, gdy człowiek zda sobie sprawę, w ilu bazach danych figuruje. Jeszcze taki drobiazg: Mitnick był podobno małym, grubym, nieatrakcyjnym okularnikiem - z tego opisu w filmie pozostał jedynie okularnik. Fakty faktami, a w filmie ładny Skeet Ulrich. Chociaż byłabym hipokrytką, gdybym napisała, że mi to przeszkadza.