W koncu jakaś naga prawda. Kazdy ma przechlapane w czasie wojny. Zdrada, okrucieństwo i często brak wyboru. Zeby żyć trzeba być albo bydlakiem albo zdrajcą. Jak przy tym filmie wyglada słynna piosenka którą nas karmili przez lata:
Nie szumcie, wierzby, nam,
Żalu, co serce rwie,
Nie płacz, dziewczyno ma,
Bo w partyzantce nie jest źle.
Twórca poświęcił film swojemu ojcu który był w AK. Nigdy wiecej wojny.
Oglądałem wczoraj ten film i powiem szczerze... bardziej beznadziejnego filmu nie oglądałem, w którym miejscu film pokazuje okrucieństwo wojny? może inaczej... w którym miejscu ten film pokazuje w ogóle wojnę? Dla mnie jest to zlepek kilku połączonych ze sobą bez jakiegokolwiek sensu scen. Film nie opowiada żadnej historii zaczyna się od jakiegoś momentu potem akcja biegnie do innego tylko po to by następnie bez żadnego powiązania wróciła kilka dni wcześniej. Domyślam się że okrucieństwo wojny polega na onanizowaniu się przed zdjęciem żony gdy ta śpi sobie w pokoju obok albo ciągłym pokazywaniu jedzących ludzi. Dla jasności sytuacji. TAXUS jesteś zbyt głupi by zrozumieć czas wojny. Wtedy ludzie inaczej myśleli i czuli. Dla nich walka i śmierć za ojczyznę była świętym chwalebnym obowiązkiem. Tak dla porównania... Chcesz obejrzeć filmy pokazujące okrucieństwo wojny? Obejrzyj sobie STALINGRAD Josepha Vilsmaiera czy Karny batalion. Tam jest pokazane okrucieństwo wojny w taki sposób w jaki powinno się to właśnie pokazywać...
zibi, to że się nie mogłeś odprężyć przy tym filmie, to nie znaczy że jest on do niczego. Ten akurat nie jest rozrywką, tylko opowiada tragiczną historię. To film psychologiczny. Może i niezrozumiały dla niektórych...Koleś wydaje gestapowcom harcerzy-patriotów, żeby lepiej zyć. Jego własna żona, którą kocha, zdradza go i razem z teściem wydaje na smierć. Kolega z którym chodził do szkoły, przychodzi do niego, przyjmuje gościnę w jego domu, aby go potem prowadzic na egzekucję. Dziewczyna żeby ratować siostrę która była wsród harcerzy, wydaje Niemcom na wyrżnięcie cały oddział partyzancki ,w którym żyje... To tak w skrócie, zebyś zrozumiał o czym ten film jest. Jeżeli nie widzisz w tym okrucieństwa wynikajacego z wojny, które dotyka tych ludzi, to juz Twój problem.
Nie wszystkim wystarczają filmy o tym ze Niemcy sa źli, Polacy dobrzy, a Ruscy-kiedys dobrzy, teraz jednak źli.
Ten film jest przestrogą. Mówi o tym, że jak jest wojna, to nie ma rzeczy białych i czarnych, tylko wszystko zlewa sie w szarość.
Że wojna z kazdego moze zrobić złego czlowieka albo i bestię.
Walka w obronie ojczyzny była i jest świętym obowiązkiem.
Taxus, ciągle piszesz o tej zdradzie, której w tym filmie nie widziałem, podobnie jak harcerzy, ale byli tam partyzanci. Nie widziałem przedstawionego okrucieństwa, no chyba ze scena kiedy Dorociński wrzucił głowę do kotła, to było okrutne zepsuć tak dobrą zupę (grzybowa :p).
@Bocian82,
czy Ty umiesz czytać czy masz z tym jakiś poważniejszy problem?
Uważam, że kolega taxus odpowiedział Ci na Twoje pytanie wyczerpująco- jeśli tego nie rozumiesz, sam sobie wystawiasz ocenę (nie obraź się tylko, jeśli będą wyzywać Cię od gimbusów)...
Mnie film niestety lekko rozczarował, chociaż obiecałem sobie po nim naprawdę wiele. Nie poprzez temat, który poruszył - już od dawna zaje sobie sprawę, że krystaliczna uczciwość i bohaterskość wszystkich Polaków to tylko mit. Mam za to pewne zastrzeżnia co do pomysłu z pomieszaniem chronologii oraz do klimatu- jakoś wszystko było dla mnie zbyt sztuczne. Poza tym bardziej przekonał mnie Dorocinski w "Róży", a Sthur w "Pokłosiu".
Nie wiem, może będę musiał obejrzeć Obławę raz jeszcze - na razie 6/10.
breslove, to chyba ty nie umiesz czytać bo post jest skierowany do zibi-ego :/ nie mogę się dopatrzeć części która miała być skierowana do mnie :] Gimbusie, bez obrazy.
TAXUS nie szukałem filmu przy którym można się odprężyć, gdybym takiego szukał obejrzałbym jakąś komedię choć o dobrą w ostatnich czasach też trudno. Mówiąc że film jest beznadziejny nie miałem na myśli jego tematyki ale sposób wykonania. Co do Twoich wyjaśnień, spróbuj wyodrębnić te sceny w których jest dokładnie mowa o tym co napisałeś... "Koleś wydaje gestapowcom harcerzy-patriotów, żeby lepiej zyć. Jego własna żona, którą kocha, zdradza go i razem z teściem wydaje na smierć. Kolega z którym chodził do szkoły, przychodzi do niego, przyjmuje gościnę w jego domu, aby go potem prowadzic na egzekucję. Dziewczyna żeby ratować siostrę która była wsród harcerzy, wydaje Niemcom na wyrżnięcie cały oddział partyzancki ,w którym żyje..." zebranie wszystkiego do kupy zajmie około 10-15 minut filmu... cały trwa 1 godz 36 min. pozostały czas to nic nie warte puste sceny, bez których film zachowałby taki sam sens i był bardziej wartościowy... Owszem pomysł filmu jest bardzo dobry ale co z tego? Tak jak wspomniałem w swojej poprzedniej wypowiedzi... chcesz zobaczyć dobre wojenne psychologiczne kino? oto linki. http://www.filmweb.pl/film/Stalingrad-1993-33149, http://www.filmweb.pl/serial/Karny+batalion-2004-190739, http://www.filmweb.pl/film/Kuku%C5%82ka-2002-99656 obejrzyj te 3 filmy a dowiesz się co miałem na myśli... w tym filmie nie ma ani chronologii, ani budowania napięcia ani żadnej historii po pierwsze, co to za oddział? Skąd się wziął w tym lesie? w, tak naprawdę nie ma przedstawienia postaci, na dobrą sprawę o tym kto kim jest w tym filmie można dowiedzieć się z napisów końcowych. Chcesz wiedzieć co mogłoby zbudować dramaturgię w tym filmie? Po pierwsze... powinna być jakaś historia oddziału, jeśli nie... więcej dialogów pomiędzy żołnierzami a nie tylko jedzenie zupy... po drugie, jeśli reżyser chciał zaoszczędzić na scenach batalistycznych powinien pokazać jak sanitariuszka zajmuje się rannymi (w czasie II wojny światowej w każdym oddziale tacy byli) pokazać zaufanie żołnierzy do niej, współpraca Kondolewicza z Niemcami powinna być bardziej wyodrębniona. W ten sposób reżyser zapełniłby ten zmarnowany czas a film zasłużyłby na swoją ocenę. Niestety żyjemy w takich czasach że wystarczy mieć dobry pomysł na film, zatrudnić dwóch dobrych aktorów, pokazać dwie sceny erotyczne a jeśli pokaże się coś co nie ma sensu i tak każdy powie że to dobre psychologiczne kino... Polecam baśń Andersena pt. Nowe szaty cesarza... tam występuje podobny problem...
Sporo racji jest w tym co piszesz zibi, też byłem jednak lekko rozczarowany.
Zresztą przy większości współcześnie kręconych filmów mam wychodząc z kina wrażenie że obejrzałem kolejną niedopracowaną produkcję. I nie chodzi tu wcale o rzeczy które podniosłyby koszty, tylko np. sensowniejszy scenariusz, lepsze dialogi, trochę elementarnej logiki czy konsekwencji, i takie tam.
Kiedyś było coś takiego jak kolaudacja, mam wrażenie że teraz filmy schodzą z produkcji i w takiej samej wersji po prostu lądują w kinach, niestety często pełne niedoróbek.
Ten film nie jest zły, ale mógłby być dużo lepszy. Szkoda.
Tez miałem mieszane uczucia, wybrany temat jest arcyciekawy, ale wykonanie mocno niestaranne.
Przede wszystkim, według mnie, scenarzysta kompletnie przesadził mrocznym nastrojem i odbrązawianiem - partyzanci to jeden w drugiego psychole, cywile zdrajcy, a trzy występujące w filmie kobiety to dziwki albo zdrajczynie, lub jedno i drugie. A losy nielubianych bohaterów pozostawiają widza po prostu obojętnym. A każdy film ma przecież angażować w opowiadaną historię, a co dopiero jeszcze dramat wojenny. Trudno też znaleźć. Tempo opowiadanej historii momentami też siada, film czasami słania się się jak żołnierz pod ciężarem MG-34. Do tego głupotki scenariuszowe (np. skąd oddział nabrał tylu esesmanów w niewolę, że aż Wydra musi codziennie łazić z nimi w krzaki i aż go palec napierdala od naciskania spustu - według słów jednego z kolegów ).
Jeśli zależało reżyserowi na realizmie, to, przykładowo, po co sformował oddział partyzancki z czterdziestoparoletnich facetów? Przecież ówcześni partyzanci to byli zwykle bardzo młodzi ludzie - roczniki plus-minus 1920, dowódcy polowi, często zawodowi przedwojenni żołnierze, owszem, mogli być po trzydziestce, ale starsi mężczyźni raczej zajmowali się rodzinami - wtedy nie było tak wielu singli jak dziś. Może zabrakło młodych, zdolnych aktorów? A może chciano pogłębić wrażenie wojennej beznadziei poprzez wybranie obsady 50+ ?
Bluzgi co dwa wyrazy są także lekko anachroniczne, Qrwą można rzucić i owszem ale w precyzyjnie wybranym miejscu (patrz "Granica możliwości" Sapkowskiego) inaczej wychodzi przesolona zupa zamiast dialogu.
Finałowa rozprawa Wydry z drużyną spadochroniarzy ociera się niebezpiecznie o połączenie Rambo -Pierwsza Krew z Predatorem. Niemce na bojowym patrolu puszczają sobie swing z radia, a samotny facet, który żywił się wodnistą zupką i bromem kosi ich jak chce. Podświadomie czekałem aż zacznie na nich zastawiać pułapki z drzew albo strzelać z własnoręcznie zrobionego łuku. Ta, pożal się Boże, scena akcji zupełnie nie pasowała do obranego przez realizatorów nastroju i fabuły.
Niestety film nie sprawdza się za bardzo ani jako dramat rozliczeniowy ani jako kino wojenne, po prostu nagromadzenie przesadzonych rozwiązań zabija jego wiarygodność i wrażenie jakie mógłby robić. Polecam obejrzeć sobie radzieckie/rosyjskie filmy "Wniebowstąpienie" Łarysy Szepitko czy "Nasi" Dymitrija Mieszkijewa, to nimi, w polskiej wersji mogłaby być "Obława". Ale nie jest , niestety. Ode mnie 6/10, za grę aktorów, i obraną tematykę.