Jedna rzecz na pewno te filmy łączy - genialne role Marcina Dorocińskiego jako charyzmatycznego twardziela postawionego w ekstremalnych okolicznosciach historii.
Oba filmy mają podobny klimat beznadziei i w obu główny bohater to prawdziwy twardziel, który nie ma nic do stracenia. Właściwie gdyby nie zaburzona narracja mogłyby uchodzić za filmy tego samego twórcy.