Nie boję się użyć mocnego stwierdzenia – dla mnie „Obława” to jeden z najlepszych filmów w historii naszej kinematografii. To co mi się w nim najbardziej podoba to fakt, iż jest tak niesamowicie, wręcz brutalnie prawdziwy. Tu nie ma heroicznych bohaterów rodem z bajkowego „Czasu honoru”, żadnych ozdobników, żadnej baśniowości tylko okrutna proza życia. Bohaterowie filmu to nie papierowe postaci, to ludzie z krwi i kości. Nie ma tu jednoznacznych podziałów na dobrych i złych, świat a także historia nie są czarno-białe, mają tylko różne odcienie szarości. Sposób opowiadania też jest wyśmienity. Nielinearny tryb narracji jest ostatnio w kinie bardzo modny, ale rzadko się zdarza by zastosować go tak sensownie jak w filmie „Kryształowicza”. To niesamowite jak inteligentnie reżyser gra z widzem. Pokazuje mu pewne wydarzenie i karze wyrabiać sobie opinie, żeby po chwili zaprezentować to samo zdarzenie w zupełnie innym świetle. Wygląda to tak jakby reżyser mówił do widzów – „tak łatwo wydawać powierzchowne sądy na temat decyzji i działań innych, tak łatwo być sędzią, a jednak zawsze warto zajrzeć głębiej, poznać wszystkie fakty, bo może się okazać że wcześniejsze oceny są nic nie warte”. Całość tej misternej układanki dopełnia końcowe wyznanie kaprala Wydry, po nim wszystko staje się jasne, obraz jest pełny, satysfakcja też.
Co do aktorstwa to muszę przyznać, ze nigdy nie widziałem lepszej roli Macieja Stuhra, moim zdaniem gra rewelacyjnie. Z kolei Dorociński trochę się powtarza (twardziel z zasadami), ale to nie zmienia faktu ze wychodzi mu to świetnie.
Jeszcze parę słów w temacie - czy Obława jest lepsza od Róży? Róża to niewątpliwie film bardzo dobry, niestety mój problem z nim polega na tym, że nie umiałem uwierzyć w uczucie łączące bohaterów, dla mnie to było mało realne i w związku z tym nie potrafiłem w pełni zaangażować się emocjonalnie w ten film. W Obławie wierzę w każdą sceną, w każdy dialog, motywy i emocje bohaterów są dla mnie w 100% prawdziwe, dlatego wyżej oceniam film Kryształowicza, choć szanuję opinie fanów Smarzowskiego.
Reasumując Obława to film trudny w odbiorze, dla naprawdę dorosłych widzów, którzy nie mają już wielu złudzeń w stosunku do ludzkich charakterów i nie wierzą w żadne bajki.
Zgadzam się, że film jest wybitny, choć miał kilka naciąganych momentów.
Trochę śmieszne jest Twoje postrzeganie świata, wyłącznie przez swój pryzmat. Ale wierz mi, że ludzie są i byli różni. Byli tacy, co dla honoru poświęcali życie (co dla Ciebie jest od razu kolorową bajką), byli też kompletnie źli, jak i tacy szarzy, jak w Obławie. Tak samo rozumiem, że brak wyobraźni nie pozwala Ci poczuć "Róży". I naprawdę nie piszę tego żeby Ci dopiec. Raczej, żebyś próbował czasem rozumieć też innych.
Obok Sztura i Dorocińskiego bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła Rosati.
Myślę, że pisząc o bajkowości "Czasu honoru" m.gasior myślał o sposobie pokazania w nim np. życia w lesie gdzie chłopcy się golą, wszyscy czyści, nie bluźnią- ideały po prostu i kolorystyka scenografii miła dla oka. Podobnie w "Katyniu" gdzie jeńcy przebywając w takich warunkachpo kilku miesiącach mieli nieskazitelnie odprasowane i czyste mundury, sami wygoleni i czyści. W obławie jest pokazane jak wygladaja i zachowują się ludzie żyjący w smrodzie,głodzie, brudzie(ach te paznokcie Wydry) teksty też proste i niewyszukane. To tak jak w "Pasji "Gibsona trudno pokazać mękę bez krwi, bólu, przemocy. Myślę, że potrzebne jest spojrzenie na naszą historię przez pryzmat i "Obławy" i "Czasu honoru"chociaż wśród moich znajomych tylko ja go nadal oglądam, ale już też bez entuzjazmu. Dla mnie "Obława" jest filmem, o którym po wyjściu z kina się myśli i niezależnie od tego czy się tego chce czy nie.
Dokładnie, w dużej mierze właśnie o to mi chodziło. To trochę tak jak z Pitbulem i Kryminalnymi.Pierwszy opowiada o tym jak wygląda praca policji, drugi o tym jakbyśmy chcieli by wyglądała. Pewnie masz rację, że potrzeba filmów i seriali historycznych zarówno bardzo realistycznych, jak i trochę podkolorowanych. Osobiście uważam jednak, że należy zmienić proporcje, bo filmów o herosach bez skazy było już sporo, a takich dzieł jak Obława praktycznie wcale.
Co do proporcji myślę podobnie, ale sam widzisz jak to wygląda, albo niezrozumienie albo święte oburzenie. Nasza kinematografia przyzwyczaiła nas do patosu, idealizowania i stąd niektórym trudno pogodzić się , że nie wszystko było czarne i białe, ludzie dobrzy i żli ( ci pierwsi to oczywiście my). Jakie protesty podnoszono przy próbach kręcenia prawdy o Westerplatte, majorze Sucharskim, nie istotne jest jak wygląda prawda historyczna, ale to że będzie zburzony kolejny mit i odbrązowi wojennego bohatera. A dla mnie był człowiekiem postawionym w trudnym czasie w trudnym miejscu i miał prawo się załamać, a że inni byli silniejsi, nie każdy może być Hubalem czy Raginisem. Dzisiaj też nie każdy rzuci sie na pomoc kopanemu na ulicy przez grupę wyrostków człowiekowi. Każdy myśli o sobie dobrze, i chce wierzyć że zachowałby się jak niezłomny bohater, ale trzeba mieć sporo empatii i odwagi żeby przyznać "ja nie wiem jak zachowałbym się, gdyby na szali było położone moje życie, czy moich bliskich, chciałbym zachować się przyzwoicie ale..." . Dlatego denerwują mnie wypowiedzi różnych ludzi przekonanych o swojej niezłomności, nieskazitelności i patriotyzmie, bo niejednokrotnie życie potrafi boleśnie zweryfikować. Myślę że takich filmów będzie coraz więcej, i może powoli zaczniemy zmieniać swoje zapatrywanie na różne sprawy. Teraz czekam na Pokłosie i myśle że też będzie bardzo kontrowersyjny.
Pewnie to rodzaj słabości, ale bardzo lubię przekonywać się, że są ludzie myślący podobnie do mnie:) Zgadzam się zarówno w kwestii polskiego kina - najwyższy czas odbrązowić trochę naszą historię, jak i z Twoją opinią na temat postaw i przekonać niektórych ludzi. "Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono", reszta to zawsze tylko teoretyzowanie bez pokrycia. Też mam nadzieję na to, że powstaną kolejne filmy pokazujące naszą historię bez upiększeń i zbędnego patosu. Pozdrawiam i -mam nadzieję - do "zobaczenia" na forum dotyczącym "Pokłosia.
Niech będzie, masz rację - jestem wrednym cynikiem.Jeśli ktoś potrafi uwierzyć, że człowiek któremu okrutnie zamordowano żonę na jego oczach, może przyjechać do obcej kobiety i właściwie z miejsca się w niej zakochać to jego sprawa. Według mnie w realnym życiu to jest praktycznie niemożliwe. Ty nazywasz to brakiem wyobraźni, ja realnym podejściem do życia. Co do Twojej opinii, że są ludzie całkowicie dobrzy i kompletnie źli, to temat na długą psychologiczną dyskusję. Powiedzmy, że zdarzają się tacy i tacy, ale to wyjątki, większość ludzi, jest gdzieś pośrodku, a co ciekawe filmy kręci się głównie o tych skrajnych. Rację ma anku-fw - pisząc o realizmie chodziło mi nie tylko o postawy ludzi, ale też o te wszystkie szczegóły, które czynią z Obławy film tak boleśnie prawdziwy. Co do roli Rosati to mnie też się podobała, ale chyba bardziej przekonała mnie Bohosiewicz. Pozdrawiam!
Ja nie pisałem nic o cynizmie, bo się przecież nie znamy. Pisałem, że zbytnio oceniasz innych przez swój pryzmat. Mnie też się podobało jak Smarzowski pokazał codzienność życia w lesie, choć te brudne zęby, to trochę fantazja go poniosła, albo te obsceniczne gesty, ten wulgaryzm jest raczej naleciałością dnia dzisiejszego. Dlatego dla Ciebie to jest "realizm". Oczywiście nie mówię, że kiedyś ludzie w ogóle nie klęli (chociaż pewnie takich było wielu), że byli sami idealni, nie oczywiście nie. Ale absolutnie nie porównywałbym tamtych ludzi z dzisiejszym społeczeństwem wyznającym filozofię "maniawszystkeigowdupie". To jak ogień i woda. Ci ludzie w większości oddaliby życie (i oddawali z resztą) za tę dopiero co powstałą Polskę. To że Ci ludzie żyli w lesie nie znaczy, że to byli ludzie ze wsi, z lasu! Tam była masa oficerów, ludzi wykształconych, z miast.
Tak że podsumowując. Film nam się podał, ale dla mnie to jest tylko film, choć świetny, a dla Ciebie to jest odkrycie historyczne.
Na szczęście Smażowski nie idzie na łatwiznę tylko to samo mówi w wywiadach, ze to są tylko epizody, na dodatek w większości wymyślone. Tak jak nie cała polska jest taka jak w Domu złym czy Weselu. :)
Po pierwsze - gwoli ścisłości, to chyba nie Smarzowski a Kryształowicz. Po drugie - wśród tych żołnierzy był jeden oficer i zauważ, że akurat on zachowywał się kulturalnie, reszta to byli prości żołnierze, chłopcy bez jakiś specjalnego wykształcenia czy manier. Naprawdę Ci się wydaję,że oni mówili piękną polszczyzną i wszyscy byli dżentelmenami? Nie wiem skąd czerpiesz wiedzę historyczną, ale ja wiem, że było nieco inaczej niż w podręcznikach szkolnych. Armia Krajowa to nie byli bohaterowie bez skazy. Już sam fakt wydawania wyroków na ludzi (ilu z nich było niewinnych?) bez żadnych sądów doskonale obrazuje jak to wszystko wyglądało. Ja nie twierdzę,że to nie było konieczne, udowadniam jedynie, że na wojnie nie ma dobrych i złych, są tylko my i oni. Zgadzam się, że nie wszyscy partyzanci to byli brudni, obdarci prości ludzie, ale w przeciwieństwie do Ciebie jestem przekonany, że było ich znacznie więcej od oficerów w czyściutkich mundurkach, którzy w każdej sytuacji kierowali się honorem.
Zdecydowanie się zgadzam. Trudny, brzydki i jednocześnie bardzo dobry. Film dla bardzo wąskiej widowni, którego przez długie lata nie obejrzycie w TV przed 23.00.
Nic nie poradzę, że moim skromnym zdaniem nie tylko polski, ale w ogóle film roku! I choć takie zestawienia robię sobie od kilkunastu lat, to polski film na szczycie mojego rankingu znalazł się po raz pierwszy. Pozdrawiam!
Powalający obraz wojny, podobno w znacznym stopniu oparty na faktach więc czepianie się iż film ukazuje wojnę z jednego konkretnego pryzmatu jest chyba niesłuszne. Ojciec reżysera tak przeżył wojnę, takich ludzi widocznie poznał i tak opisał ją synowi on zaś w taki sposób stworzył ten film. Poza tym Kapral Wydra jak dla mnie jest człowiekiem bardzo honorowym i chyba najbardziej ze wszystkich oddanym sprawie. Ostatnia scena dobitnie uświadamia tragizm tej postaci, gdy już sądziłem że nie spotka mnie nic mocniejszego, ostatnie kadry wbiły mnie w fotel i sprawiły że po dziś dzień film mi się śni.
Zdecydowanie się zgadzam. Również na mnie większe zrobiła wrażenie "Obława" niż "Róża", pomimo tego, że "Różę" również odebrałam pozytywnie jako oczywiście całościowy film. Poza tym nie mogę zrozumieć niektórych komentarzy ludzi, że nielinearna narracja jest niepotrzebna i 'w ogóle bez sensu'. Jak dla mnie to ta narracja właśnie jest genialna! Nadaje całemu filmowi charakter i niepowtarzalność. Żałuję, że film wydaje się być nieco niedoceniony.