Film - układanka. Niesamowity. Niezwykle precyzyjnie skonstruowany. W ogóle nie ma zbędnych fragmentów, Każdy kadr jest istotny. Wiele razy byłam zaskakiwana fabułą. "Obława" to opowieść, która nie jest jednoznaczna.
100% zgody z Twoim zdaniem, precyzja i sens porozrzucanych scen. Niejednoznaczność, pomimo zawieruchy wojennej względny spokój, motyw muzyczki w różnych scenach - spokojnej, refleksyjnej aż ciśnie się na język "spokojnie jak na wojnie". Film rewelacja, wśród filmów z roku 2012 jednej z najlepszych. Polecam.
bardzo dobry film, aż się zdziwiłam jak mało ludzi było w kinie w drugim dniu wyświetlania. Jedyne zastrzeżenie miałam do scen walki, gdzie kamera zbyt szybko się poruszała i z trudem można było patrzeć, ale to tylko jedna uwaga.
dokładnie, bardzo mało ludzi wybiera się na ten film, a przecież jest dopiero co po premierze. szczególnie w porównaniu do takiego "Jesteś Bogiem", gdzie sale nadal są pełne. a szkoda, bo to bardzo dobry film.
A ja mam nieco inne zdanie. Owszem, nie jest to zły film, zrobiony z autentycznej potrzeby zrobienia takiego polskiego, wojennego westernu. Jednak... Dlaczego Kryształowicz stawia na ten cały cierpiętniczy, pokutujący ton? Te zimne barwy, wszyscy chodzą z zaciętymi minami, jakby mieli rzepy w majtkach. Młody Stuhr grający z jakąś kretyńską zupełnie manierą. Do kogo on chce się upodobnić? Do cesarza Leopolda z "Bitwy pod Wiedniem?" No i naturalnie dwie panie. Obie chodzące definicje boleści plus to kiczowate kadrowanie. Panie w centrum kadru jak cokół - zastygnięte w jakieś cierpiętniczej pozie a za nimi w głębi kadru panowie. Nikt dziś nie robi w ten sposób nowoczesnego kina a Kryształowicz ma upodobanie do tandety fabularnej i ją lansuje. I ten tekst "Byłem gotów na śmierć, bylebyś tylko na mnie spojrzała" Kur...a, to jest jakaś neotelenowela czy film fabularny? Jak można tworzyć takie bezpardonowe, pretensjonalne teksty? Ręce opadają i nie tylko ręce. Film, który niewątpliwie można obejrzeć, ale tylko raz.
a mi się wydaje, ze ten film wrecz nalezy obejrzec wiecej niz jeden raz, żeby wnikliwie go ocenic. to film ukladanka, jak ktos juz dobrze zauwazyl i jeden raz na ten film to stanowczo za mało. Stuhr z kretynska maniera? moze uwazasz tak, bo do tej pory znany byl z ról głupawych, zabawnych blondasków.
wg mnie film dobry, ale Twoja ocena jest ciekawa.
wszakże to wojna była i trudno by było nakręcić film z tryskającymi humorem buziami, kolorami wyjętymi z CSI: Kryminalne zagadki Miami. Wybrałam się do kina oczekując takiego chłodnego, nieprzegadanego obrazu i się nie zawiodłam.
„Młody Stuhr grający z jakąś kretyńską zupełnie manierą. Do kogo on chce się upodobnić?”
Może do postaci, której zagrania się podjął? Nie jest to dla Ciebie oczywiste, że zadajesz takie irracjonalne pytanie?
Faktycznie, jest to opowieść niejednoznaczna, ale czy to plus tego filmu? Mi osobiście wydaje się, że reżyser przesadził z podkreślaniem tej niejednoznaczności i łopatologicznym przekonywaniem o złożoności moralnej bohaterów- za wszelką cenę chciał pokazać, że wojna z każdego czyni w pewnym sensie człowieka upodlonego i skalanego i niestety- film wyszedł przerysowany i nieautentyczny. Kryształowicz bardzo się starał nie popełnić najczęstszego grzechu polskich reżyserów, to znaczy przedstawienia wojennej rzeczywistości w kategoriach czarne-białe i niestety chyba za bardzo się na tym skupił. Nie mówię, że jest to film beznadziejny- na tle innych polskich filmów jest całkiem niezły- ale oglądając go odczuwam niedosyt, bo mam świadomość, że mógł to być naprawdę dobry film, a niestety nie jest.
„Film - układanka.”
Taka roszada scen, to całkiem normalny (i często zresztą używany) zabieg. Nie ma w tym nic odkrywczego, a samo w sobie nie jest na tyle istotnym środkiem, żeby się nim zachwycać w pierwszym zdaniu na temat filmu.
W ogóle, to jest jakieś tworzenie idola na siłę. Czytam wywiad z Kryształowiczem w jednym z filmowych miesięczników, w sumie są tylko dwa, i gość mówi tak:"Od dłuższego czasu o wojnie opowiada się w polskich filmach w taki szlachetny i miły dla oka sposób" No,kur...a, a może gościu podasz przykłady? Co? Gdzie w twojej głowie zagnieździły się tezy o polskich filmach wojennych spod znaku czystych oficerek i białych koszul???? "Kanał"? "Krzyż walecznych"? "Ogniomistrz Kaleń"? "W ciemności"? "Eroica"? "Kornblumenblau"? We wszystkich tych filmach były oficerki i białe koszule???? Czy może ktoś ma tu bielmo na oczach? I pier....oli coś aby samemu tylko wyjść na swoje?