Postanowiłem obejrzeć film jeszcze raz, coby mieć jak najdokładniejsze pojęcie o tym "dziele". Nie udało mi się dojechać do końca, bo głowa rodziny odcięła dostęp do video, ale z tego, co zdążyłem ujrzeć do tej pory, uzbierało się dość błota. Obiecuję, że w najbliższym czasie uzupełnię informacje także o końcówkę i pojadę po niej w którymś z kolejnych komentarzy. A póki co, krótka lista grzechów zebranych.
Z OGÓLNYCH SPRAW
--Po pierwsze i najważniejsze, główny bohater jest nieśmiertelny. Co z tego, że zginął, skoro go sklonowali? Jak się o niego bać, kiedy wiemy, że może powrócić w dowolnej chwili dzięki kawałkowi włosa, kropli krwi czy diabli wiedzą czego? No, ale Sigourney Weaver była współproducentem, więc sprawa jest jasna. I wszyscy już wiemy, czemu twórcy nie zrezygnowali z postaci Ripley. Bynajmniej nie z sentymentu...
--Kwestia materiału genetycznego po raz drugi. Z tego, co mi wiadomo, pasożyty nie wpisują się do DNA. Zmierzanie tropem myślenia twórców "Obcego 4" prowadzi do wniosków, że klon człowieka, który miał tasiemca, też będzie miał tasiemca a jeśli dawca w chwili pobierania próbek kodu akurat miał kleszcza pod pachą, klon również będzie miał kleszcza pod pachą. Czy ktoś widzi w tym sens?
--DNA po raz trzeci. Jak, do cholery, DNA obcego i Ripley miało się przypadkiem wymieszać tak, że Ellen zyskała czułe zmysły, super siłę, kwas we krwi - innymi słowy same profity? Dlaczego na przykład nie wyrosły jej rurki na plecach, druga szczęka albo dlaczego nie straciła narządu wzroku? Mieszanie DNA to nie to samo, co wsypywanie cukru do herbaty - jak nie machniesz, będzie dobrze. Zresztą, żaden z nosicieli młodego xenomorfa, w tym Ripley w "Alien 3", nie zyskiwał na tym nic. Więc czemu teraz by tak miało być?
--Obcy są spedaleni. We wszelkich aspektach pomijając dosłowny. Królowa na początku filmu dała sobie założyć obrożę i wykazuje zerową agresję (przypomnijcie sobie, co robiła w dwójce), indywidualne instynkty samozachowawcze stają się ważniejsze od celów stada (scena ucieczki xenomorfów z labolatorium), dwóch silniejszych obcych atakuje jednego słabszego jak dresiarze (ta sama scena), alieny otwierają śluzy i naciskają guziki (zabicie żołnierza w labie), niczym mongołowie, którzy pierwszy raz zobaczyli technikę i nie mogą się nią nacieszyć.
--Kwestia dialogów. Dialogi to parodia, podobnie jak spora część scen. Co gorsza, to parodia poprzednich części. Na przykład komputer zwany "ojcem". Ciekawe, czy on i system "Nostromo" byli po ślubie czy żyli na kocią łapę? Albo dobrzy kumple z "Betty", którzy wbijają sobie noże w nogi, bo te nogi i tak czucia nie mają. A teksty są denne, tendencyjne i bez wyobraźni pisane. Jeden dobry dialog zapamiętałem z prawie dwóch godzin oglądania. Najgorsze sceny poniżej.
KRYTYKA WYBRANYCH SCEN :P
--Tak zwane szkolenie Ripley. Wszyscy entuzjaści czwartej części cyklu, włączcie sobie sceny nauki mówienia. Najpierw nasz mix nie odróżnia ręki od rękawiczki, duka przy każdym słowie aż nagle, w połowie zdania (stołówka, rozmowa o tresurze), zaczyna mówić płynnym, kwiecistym ingliszem. Idiotyzm.
--To, co robią członkowie załogi "Betty", po zadokowaniu, zakrawa na absurd. Koleś na wózku jeździ gdzie chce i kradnie co chce, pozostali oglądają sobie "Broń telewiżyn", z aukcjami gunów przez internet. Do tego, mimo ścisłej kontroli, każde z nich przemyciło jakąś broń na pokład.
--Spotkanie Winony i Sigourney. Ripley tak dla hecy przebija sobie rękę nożem na wylot. Ilu z was przebiło sobie kiedyś dla hecy rękę na wylot? Ręce w górę, żebym mógł je obejrzeć.
--Oto dwa najgłupsze morderstwa: 1) Walka w mesie. Murzyn strzela w sufit, pocisk odbija się dwa razy i perfekcyjnie trafia żołnierza w głowę. Żołnierz w międzyczasie nie reaguje w żaden sposób. 2) Obcy wbija generałowi szczękę w tył czaszki. Generał bierze do ręki kawałek mózgu czy czegoś i ogląda go z zainteresowaniem.
--Najbardziej Widowiskowa Scena Numer Jeden. To znaczy, pomieszczenie z klonami. Wszyscy się nią zachwycają, ale spotkanie Ripley Nr8 z Ripley Nr7 to po raz kolejny tani melodramat. "Zabij mnie, proszę, zabij mnie"... A do tego kapsuły z klonami były zrobione ze zwykłego szkła, jako jedyne na pokładzie chyba, bo wszędzie indziej była kuloodporna pleksa.
--Najbardziej Widowiskowa Scena Numer Dwa. Ucieczka pod wodą. Z zegarkiem w ręku oglądałem tą scenę, zatrzymując stoper na ujęciach pokazujących ten sam moment z innej perspektywy. Wyszło mi, że każdy z płynących spędził pod wodą ponad trzy minuty. Do tego w międzyczasie krzyczeli, sapali, strzelali i robili tym podobne rzeczy. Pierwszy wrzask miał miejsce niecałą minutę po zanurzeniu i w tej właśnie chwili wrzeszczący osobnik pozbył się z płuc całego tlenu. Pozostałe dwie minuty pływał bez. Nie tłumaczcie mi, że żołnierze i mixy, jak Ripley, mają silne płuca. Byli z nimi również naukowiec i zainfekowany górnik. Nie wiem, jakim prawem oni to przeżyli, i do tego nawet bez chwilowego osłabienia.
--A poza tym jestem sentymentalistą i za cholerę nie mogę pojąć, co miało na celu zmienienie logo. Wiem, że to żaden istotny fakt, ale mnie wkurzyło :P .
Skończę oglądać, będzie jeszcze trochę...
A, szukałem również pozytywnych fragmentów. I, jak mówiłem, znalazłem tylko jeden dialog ("- Ripley, ty już ich wcześniej spotkałaś. Co wtedy zrobiłaś?" "- Zginęłam.") oraz jedną scenę (koszykówka w mesie). Niezbyt to wiele...
kontra
Nie tak łatwo zrezygnować z postaci Ripley. To zależy od scenariusza, śmiem rzec. Jeśli uważali, że mają dobry pomysł na żywą Ripley, to się cieszę, że go wykorzystali :P Zresztą, jeśli wkrześlili ją raz, to drugi raz raczej tego nie zrobią. Nie bój się. Tym razem umrze na dobre (o ile umrze). Zadowolony?!
Ja widzę sens w klonowaniu pasożytów. Obcy to nie taki sobie znowu zwykły pasożyt.. pisałeś na jego temat doktorat? Wiesz, jak się asymiluje z organizmem gospodarza?
Rozumiem, że z DNA pisałeś doktorat. Gratulacje! Wiesz więcej od naukowców! :PPPP Pjotrus, to film sf, a nie popularno-naukowy, więcej wyobraźni! Nie wmówisz mi, że w każdym filmie sf twórcy trzymają się całkowicie i nieodwołalnie ziemi. Przecież zawsze trochę.. podfruwają :D
Co do tych klonów, to żyć pozwolili temu, który był najlepszy. Jak sam wspominasz później, wiele z nich skazano na śmierć (powtórną).
To, że komputer nazywa się "ojcem", a już nie "matką", świadczy o głębokich przemianach w społeczeństwie ludzi na przestrzeni wieków. Jest to cenna uwaga i dogłębna analiza ze strony twórców, że zauważają takie drobne niuanse. Feministkom się nie spodobała.
Kwiecisty inglisz. Być może coś kręcę, bo film widziałam stosunkowo dawno, ale.. nie przyszło ci do głowy, że między scenami z początku nauki mówienia, a dalszej sceny upłynęło trochę czasu? Sprawdź w słowniku języka polskiego "udawanie", "zwodzenie", "granie na czas".. takie tam. Jeśli moja interpretacja jest błędna, to scenarzysta się rypnął. Powinno być tak, jak napisałam.
Wbijanie noży w nogi też mi się nie podobało. Nie wnikam w tego typu relacje międzyludzkie. Może inwalida był utajonym masochistą, a wkurzył się dlatego, że nie może już czuć bólu?
Zadziwia mnie twój brak zrozumienia względem istoty, która przeżyła parę wieków, parę Obcych, i jest narażona na ciągły stres (kiedy ona ostatnio była w kinie, teatrze?). Wymienię takie słowa jak "zgorzknienie", "sceptycyzm", "zniechęcenie" oraz związek wyrazowy "brak motywacji". Potem mogę sobie przebić rękę, jak zobaczę Winonę.
Strzelenie żołnierza w głowę jest chyba jedynie nieszczęsnym mrugnięciem do widza.
Scena z pomieszczenia z klonami ci się nie podoba. Czy wynika to z twej typowo męskiej bojaźni o posądzenie o ślad uczucia? O.. przepraszam, nie chciałam użyć tego słowa.. wzruszenie? Fajnie, że dali nam znać, że Ripley nie była jedynym klonem. Więc.. czemu miałaby być jedynym klonem, który przeżył? Wszystko jest diablo realistyczne, ale.. no tak, jestem tylko słabą, łatwo wzruszającą się kobietką..
Scena pod wodą. Lepiej by było, gdyby twórcy poinformowali nas wcześniej, że w odległej przyszłości ludziom zmodyfikowano gen pv-2, i mogą teraz przebywać pod wodą do trzydziestu trzech i pół minuty bez zmęczenia. To wielkie niedopatrzenie ze strony scenarzysty.
Więcej wyobraźni!
***
Zdaję sobie sprawę, że moja kontra jest tendencyjna. Ale ty zacząłeś. Skupiłeś się na negatywach, jak sam napisałeś. Więc ja się skupiłam na pozytywnych interpretacjach :P
Sory za poślizg, kłopoty ze sprzętem (nagminne) i z nauką.
Kolejne kilobajty argumentow :)
Nareszcie sie doczekalem odpowiedzi na moj wyklad!!! Juz zdazylem zapomniec o tym wpisie (co widac po czasie reakcji) a tu prosze. No wiec na poczatek musze powiedziec, ze bardzo mi milo podjac z Toba polemike :D Malo kto jeszcze potrafi byc tak jadowity i zlosliwy ;P (zgaduje, ze za to tez mi sie dostanie)
No, ale do rzeczy.
1. "Nie tak łatwo zrezygnować z postaci Ripley..."
Nie twierdze, ze latwo. A juz na pewno nie pani Weaver :) Mowie tylko, ze wypadalo... Ja po prostu nie znosze postaci, ktore nie potrafia umrzec raz a dobrze ;)
A czy mieli dobry pomysl, to juz moglbym polemizowac dlugo a namietnie. Tak jak i o tym, czy drugi raz umrze ostatecznie. O ile w ogole to zrobi. Moge sie zalozyc o przyzwoite pieniadze, ze z piatki wyjdzie cala i zdrowa.
2. "Ja widzę sens w klonowaniu pasożytów..."
Nie pisalem zadnego doktoratu z DNA. Wystarczylo skonczyc szkole srednia, moja droga :P Na biologii w drugiej czy trzeciej klasie uczono nas, ze jedynie wirusy potrafia babrac w naszym kodzie genetycznym. Bakterie i pasozyty tego nie robia i basta. A obcy nie sa zwyklym pasozytem, fakt, bo nie ma czegos takiego jak zwykly pasozyt - kazdy ma swoje specyficzne wlasciwosci. Ale na wirusy tym bardziej mi nie wygladaja :D
3. "Pjotrus, to film sf, a nie popularno-naukowy, więcej wyobraźni!..."
Moje opowiadanka czytalas, wiec nie powinnas mi zarzucac braku wyobrazni. To jedynie niska tolerancja na glupote :D Wiesz co oznacza skrot sci-fi? Otoz "science-fiction", gdzie slowo "science" to nasze polskie "naukowe" ;)))))) Jesli tworcy jedynki, dwojki i trojki mogli stworzyc wielkie widowiska bez popadania w absurd, to tfurcow czworki nic w tej chwili nie usprawiedliwia. Basta. A juz na pewno nie chec fruwania. Zapewne samolotem za kase z dochodow filmu :D
4. "To, że komputer nazywa się "ojcem", a już nie "matką", świadczy o głębokich przemianach w społeczeństwie..."
No, My Dear, jedynie o pojsciu tworcow na latwizne :D Nigdzie nie padlo ani slowo o jakichkolwiek przemianach, to jedynie Twoja swobodna interpretacja.
5. "Kwiecisty inglisz..."
Kwestia uplywa czasu nie byla w zaden sposob pokazana. Zwlaszcza ze, jak pisalem wczesniej, Replay uplynnila sie nagle i z nienacka. Co do "udawania", "zwodzenia" i.t.d., to znam znaczenie tych slow doskonale. Natomiast nie podejrzewam tworcow o tak wielka pomyslowosc. W zaden sposob nie okazali, ze taki mieli zamysl, a niski poziom reszty scenariusza nie sugeruje az takiej glebii znaczenia tej partii scenariusza. Oni NAPRAWDE uczyli Replay mowic od nowa. Moze powinno byc tak, jak napisalas. Ale nie bylo.
6. "Wbijanie noży w nogi też mi się nie podobało."
Jeden punkt poparcia od Cie dla mie. Bede liczyc :D
7. "Zadziwia mnie twój brak zrozumienia względem istoty..."
To moja typowo meska bojazn o posadzenie o slad uczucia :))))))))))))))))))))))
A Replay w pozostalych scenach wydawala sie jeszcze na tyle zrownowazona, zeby sie nie bawic w samookaleczanie. Taki zabieg artystyczny nazywa sie "niekonsekwencja" :)
8. "Strzelenie żołnierza w głowę jest chyba jedynie nieszczęsnym mrugnięciem do widza..."
Drugi punkt poparcia.
9. "Scena z pomieszczenia z klonami ci się nie podoba..."
To moja typowo meska bojazn, tak jak piszesz. A takze zniesmaczenie patetyzmem tej sceny i tym nieszczesnym szklem.
Wszystko byloby diablo realistyczne, gdyby Replay sie nie rozplakala i w ogole. Kobieta, ktora z kamienna twarza przebija sobie reke nozem, powinna byc twardsza. Niekonsekwencja raz jeszcze.
10. "Scena pod wodą. Lepiej by było, gdyby twórcy poinformowali nas wcześniej, że w odległej przyszłości ludziom zmodyfikowano gen pv-2..."
Ale nie poinformowali, wiec scena wyszla idiotycznie, a statystyczny widz zaklada, ze nic takiego nie zaszlo :P Miedzy wyobraznia a niema akceptacja na kazdy ewidentny absurd jest roznica.
Poslizg wybaczam i przepraszam za swoj ;P Mam nadzieje, ze tym razem nie bede musial czekac na odp. 3 miesiace :) Ja mam staly i darmowy dostep do neta ( transfer 1Mb/s - placzcie, modemowcy :>>>>>> ), wiec jestem dostepny wlasciwie codziennie.
pozdrawiam, pyo
pe-es: Wiem, jak sie pisze nazwisko glownej bohaterce. Domysl sie, dlaczego robilem to tak, a nie inaczej :)
wow
Z tej radości, że mam nowy komputer i nowy monitor odpowiem panu bardzo obszernie i ugodowo - w zupełności się z panem zgadzam! :P
Ty... !!!
W zupelnosci sie ze mna zgadzasz!?!?! Co takiego!?!?! CO TAKIEGO!?!?! JAK SMIESZ!?!??! Obrazam sie... :P
Rzebys sobie Pjotroos nie myslal ze jestes taki boski i wogole - odpowiem na stos twych pomyj najlepiej jak umiem.
[--] a) "Po pierwsze i najważniejsze, główny bohater jest nieśmiertelny. Co z tego, że zginął, skoro go sklonowali? Jak się o niego bać, kiedy wiemy, że może powrócić w dowolnej chwili dzięki kawałkowi włosa, kropli krwi czy diabli wiedzą czego?" -- Ano tutaj sie zgadzam w pelni. Historia wcisnieta na sile.
[--] b) "Kwestia materiału genetycznego po raz drugi/trzeci" -- Zgadzam sie.
[--] c) "Obcy są spedaleni. We wszelkich aspektach pomijając dosłowny. Królowa na początku filmu dała sobie założyć obrożę i wykazuje zerową agresję (przypomnijcie sobie, co robiła w dwójce)" -- No i zaczyna sie. Pjotroos, krolowa znajduje sie w odizolowanym pomieszczeniu pod stala kontrola personelu naukowo-medyczno-militarnego na piepszonym krazowniku wojskowym! Po za tym jezeli bys nie zauwazyl - poprzez takie a nie inne manipulacje genetyczne, obcy znajdujacy sie "w niej" ma przyjsc na swiat w dosc niekonwencjonalny sposob (to jest glupota, ale teraz o czyms zupelnie innym mowimy). Czy wymagasz aby ciezarna krolowa napiepszala bezmyslnie w te zamkniete sciany? Obcy nie sa tacy durni jak sie Tobie wydaje... Z drugiej strony - czy wymagasz, aby ta mlodziutka krolowa na samym poczatku w jakis magiczny sposob zapobiegla "nalozeniu sobie obrozy"? To by dopiero bylo irracjonalne.
[--] d) "indywidualne instynkty samozachowawcze stają się ważniejsze od celów stada (scena ucieczki xenomorfów z labolatorium), dwóch silniejszych obcych atakuje jednego słabszego jak dresiarze (ta sama scena)" -- Traktujesz obcych jak zwykle zwierzeta. Jakby tam w tym pomieszczeniu staly dwa wielblady. Jak juz wyzej wspomnialem - obcy nie sa tacy durni, mialy swiadomosc ze jezeli nie poswieca jednostki to beda siedziec w tej komorze do usranej smierci. W porownaniu do innych filmow - czy ludzie zamknieci w celi (oczekujac na smierc) nie byliby w stanie poswiecic jednego za cene wolnosci?
[--] e) "alieny otwierają śluzy i naciskają guziki (zabicie żołnierza w labie), niczym mongołowie, którzy pierwszy raz zobaczyli technikę i nie mogą się nią nacieszyć" -- Jakos sobie nie przypominam zeby ktorys obcy otwieral sluzy. Przycisk - Bylo to mrugniecie do widza. Ja wiem Pjotroos ze wedlug Ciebie ten obcy powinien po prostu slepo pobiec w kierunku uzbrojonego straznika wystawiajac sie na ogien z jego broni. Ale widzial wczesniej do czego sluzy ten przycisk i w zlosci (tak, tak, nawet zwykle zwierzeta okazuja emocje. Czyzbys nie wiedzial?) sie zemscil za traktowanie przez naukowcow w przeszlosci. Psy tez potrafia same otwierac lapami klamki - bynajmniej nie cieszac sie "niczym mongolowie" z "nowoczesnej technologii".
[--] f) "Dialogi to parodia, podobnie jak spora część scen" -- Puste slowa, zadnych przykladow. Dialogi wcale nie sa zle, nie wiem o co Ci Pjotroos chodzi. Sceny - owszem, uzbieralo by sie sporo takich za ktorymi nie przepadam. Nie upowaznia Ciebie to jednak do pisania takimi ogolnikami - bo sa po prostu nie fair. Moim zdaniem wstawiles to zdanie, bo akurat ladnie sie zlewalo z reszta tekstu.
[--] g) "Na przykład komputer zwany "ojcem". Ciekawe, czy on i system "Nostromo" byli po ślubie czy żyli na kocią łapę?" -- Haha, bardzo smieszne. Nie mogli tak nazwac komputera pokladowego? A moze jestes specjalista od systemow informatycznych na okretach przyszlosci? To prosze o szczegoly dot. maszyny pokladowej na Sulaco. Skad wiesz Pjo, ze na kazdym krazowniku korporacynym komputer nie nazywal sie w ten sposob? Czy nazwa "matka" tudziez "ojciec" jest tak charakterystyczna, zastrzezona? A juz pomijajac to wszystko - w jaki sposob ma to niby "parodiowac" poprzednia czesc? Nie wiem skadzes wytrzasnal takie wnioski.
[--] h) "Albo dobrzy kumple z "Betty", którzy wbijają sobie noże w nogi, bo te nogi i tak czucia nie mają" -- Tak, akurat on nie mial czucia w nogach. I jezeli bys uwazniej ogladal to zrozumialbys, ze szympans z nozem (nie pamietam nazwiska tego aktora) raczej nie przepadal za reszta zalogi. Oczywistym wnioskiem jest, ze zostal wynajety czy cosik takiego. Niestety Pjo, brakuje tutaj schematu o ktorym mowisz - wspanialej, zgranej, przyjacielskiej paczuszki, ktora nigdy sobie krzywdy nie zrobi i pomaga sobie nawzajem w tarapatach.
[--] i) "A teksty są denne, tendencyjne i bez wyobraźni pisane" -- Lubie takie twarde, bezprecedensowe argumenty. No po prostu rozkladajace na lopatki. Patrz wyzej.
[--] j) "Tak zwane szkolenie Ripley. Wszyscy entuzjaści czwartej części cyklu, włączcie sobie sceny nauki mówienia. Najpierw nasz mix nie odróżnia ręki od rękawiczki, duka przy każdym słowie aż nagle, w połowie zdania (stołówka, rozmowa o tresurze), zaczyna mówić płynnym, kwiecistym ingliszem. Idiotyzm." -- Tak Pjotroos, dostaniesz swoje kredki. Pierwsza sprawa - ona podczas nauki mowienia powtarzala slowa z wielka niechecia i gleboka ironia. Sugerowaloby to, ze tylko udawala - no ale niektorzy nie zrozumieli. Skoro miala kawalki pamieci nt. tego co sie dzialo w przeszlosci - czemu nie mogla pamietac jak sie wymawia slowa? Po za tym - drugie wyjasnienie, zebys czul sie w pelni nasycony - jak ktos juz wspomnial Tobie w odpowiedzi wyzej, nie jest powiedziane ze nauka trwala pare minut. Moze minal tydzien, moze miesiac...
[--] k) "Koleś na wózku jeździ gdzie chce i kradnie co chce" -- Niech kilkadziesiat osob zalogi upilnuje wizytujacych na krazowniku kosmicznym, ktory ma ponad trzy kilometry dlugosci. Satisfied? Zebys czul sie nasycony niczym kwas azotowy - Dowodca Betty dostaje w rozmowie z generalem ciche pozwolenie na "porozgladanie sie" po statku.
[--] l) "pozostali oglądają sobie "Broń telewiżyn", z aukcjami gunów przez internet -- No i? Nie rozumiem o co Ci biega :/ To zakrawa o absurd, ze ktos sprzedaje cos przez internet? Ciekawe, nie wiedzialem ze wyczyniam az tak absurdalne rzeczy...
[--] m) "Do tego, mimo ścisłej kontroli, każde z nich przemyciło jakąś broń na pokład." -- To fakt, na pierwszy rzut oka troszku niedorzeczne. Ale kontrola na tym okrecie byla _kiepawa_ (na 100% nie byla _scisla_) - bo ja wiem, ze Ty sobie wyobrazasz idealna, wspaniala, przeszkolona przez zawodowcow armie UNN - do tego z blyszczacymi zebami. A to byla zwykla ochrona wojskowego okretu medycznego - dodatkowo, jak zauwazyl general - to nie chodzilo o to, ze podejrzewaja przemytnikow o jakies wrogie intencje, tylko "zeby sie nie spili i nie podziurawili kadluba". Nasyce Ciebie jeszcze bardziej - przemycili ta bron (nie zaprzeczysz) w bardzo sprytny sposob.
[--] n) "Spotkanie Winony i Sigourney. Ripley tak dla hecy przebija sobie rękę nożem na wylot. Ilu z was przebiło sobie kiedyś dla hecy rękę na wylot? Ręce w górę, żebym mógł je obejrzeć." -- Jakbys sie urodzil jako dorosly osobnik, dodatkowo ze zraca krwia i stosem pomieszanych mysli w glowie - kto wie czy dla hecy nie palnalbys sobie w leb.
[--] o) "Murzyn strzela w sufit, pocisk odbija się dwa razy i perfekcyjnie trafia żołnierza w głowę. Żołnierz w międzyczasie nie reaguje w żaden sposób." -- Fatalna scena, nieszczesne mrugniecie do widza umieszczane na wszystkich forach. Zgadzam sie - bylo absolutnie zbedne.
[--] p) "Obcy wbija generałowi szczękę w tył czaszki. Generał bierze do ręki kawałek mózgu czy czegoś i ogląda go z zainteresowaniem." -- To juz specyfika rezysera. Scott nakrecil ten film w swoj specyficzny sposob, Cameron tez - jako doskonaly film akcji. Czemu Jenuett nie mogl tego zrobic po swojemu? Ta scena budowala niejaka niedorzecznosc i klaustrofobie czwartej czesci. Oczywiscie Ty musisz sie doczepic - "no bo jak ze szczeka w glowie mogl wogole ruszac reka". Jezeli ktos nie lubi kina charakterystycznego dla Jenuett'a (poniekad wiem, ze "City... tez Ci sie nie podobalo) - niech sobie nie lubi, ale niech nie wciska ze to jest wogole bez sensu. Bo wcale nie jest.
[--] q) "Najbardziej Widowiskowa Scena Numer Jeden. To znaczy, pomieszczenie z klonami. Wszyscy się nią zachwycają, ale spotkanie Ripley Nr8 z Ripley Nr7 to po raz kolejny tani melodramat. "Zabij mnie, proszę, zabij mnie"..." -- Nie wiem czy tani, w kazdym badz razie ruszajacy. Jezeli ktos od poczatku do konca podchodzil jak do "czwartego odcinania kuponow" to sie moze doczepic wszystkiego. Kazdy Ci powie, ze ta scena byla dobra. A Ty i tak bedziesz mowil ze nie - chociaz pewnie i Ciebie zaintrygowala. Aaa, jeszcze jedno - "po raz kolejny"? To gdzie byl poprzedni "tani melodramat", bo jakos nie wspomniales?
[--] r) "A do tego kapsuły z klonami były zrobione ze zwykłego szkła, jako jedyne na pokładzie chyba, bo wszędzie indziej była kuloodporna pleksa." -- No wiem, w koncu testowales odpornosc na zbicie na calym kilkukilometrowym statku. Argument bez sensu. Szklo olowiowe bylo uzyte do konstrukcji pomieszczen z obcymi. Czy mam to tlumaczyc? Czemu pojemniki z trupami, bedace niejako "muzeum" genetycznym okretu, mialy byc zrobione z drogiego, kuloodpornego szla? Aaa, no tak... Durni naukowcy nie przewidzieli ze Ripley bedzie strzelala do nich z miotacza ognia... Alez ogromna dziura fabularna!
[--] s) "Ucieczka pod wodą. Z zegarkiem w ręku oglądałem tą scenę, zatrzymując stoper na ujęciach pokazujących ten sam moment z innej perspektywy" -- Kwestia powietrza byla oczywista, bo to poniekad mialo byc _kino akcji_. Akurat do sceny pod woda to uczepilbym sie gdzies zupelnie indziej - powietrze to w wielu filmach mozna przebolec. Ale niech Ci bedzie, co sie bede klocil...
[--] t) "co miało na celu zmienienie logo" - Czepianie sie. Bez komentarza.
[-][-][-] A teraz tak - wad moglbym wyciagnac troszke, chociaz nie w tym celu przeciez teraz pisze. Takze zalety (dla przeciwienstwa) - Rewelacyjna scenografia, specyficzne aktorstwo ktore wiazalo sie nierozerwalnie z rezyseria Jenuett'a, klaustrofobia, wyglad obcych, kilka motywow (np. dzwiganie kaleki na plucach), KLIMAT! Ten film ma po prostu gleboki klimat, i nie ma sensu sluchac referatow nt. jaki to ten film nie jest zly. Bo w wiekszosci jest to zwykle czepialstwo. Film nie jest genialny, ba - nie jest nawet naprawde dobry. Ale tez z pewnoscia nie jest zly. Sredniak i tyle. Na pewno warty obejrzenia.
W tej czwartej części „ALIENA” pierwsze, co zauważają miłośnicy tej serii to upływ czasu widoczny na twarzy jak zawsze pięknej zresztą Sigourney Weaver. Niestety a może stety utęsknienie brakowało mi w jej profesjonalnej jak zawsze oczywiście grze aktorskiej tej jej niezapomnianej z poprzednich odcinków „OBCEGO” fantastycznej, młodzieńczej, romantycznej, niewinnej „kosmicznej” energii, jaką emanowała całym sobą począwszy od pierwszej aż do trzeciej części „ALIENA” ( „- Ok., z kim mam się pieprzyć, żeby móc opuścić tę łajbę!?”). Ale też jej zauważalnie wygasły entuzjazm, jaki oddawała z pasją i poświęceniem w poprzednich częściach tego filmu jest uzasadniony kwestią jej wieku, co jest chyba zrozumiałe. Wszystko a zwłaszcza już młodość i jej towarzysząca zawsze młodzieńcza energia przemija przecież bezpowrotnie. Zauważmy, że to właśnie jej niepowtarzalna fantastyczna młodzieńcza ikra, jaką zostawiała na szklanym ekranie w „OBCYM” zapewniła sławę i ten niepowtarzalny klimat temu filmowi. Kontempluję każdy odcinek „ALIENA” już kilkaset razy i jako niepoprawny marzyciel i fantasta jedno wiem z całą pewnością … serii tej towarzyszy niepowtarzalny klimat pasji. W dziejach światowego kina science fiction seria „ALIEN” wraz z jej sławą Sigourney Weaver przejdzie na zawsze do historii fantastyki oraz filmu i zapisze się w ludzkiej pamięci jako pomnik wzruszającej pasji kontemplacji Universum nie tylko Kosmosu, ale także całej głębi niezbadanego ludzkiego umysłu. Szkoda, że siłą natury nie powstanie już nic takiego specyficznego jak „NOSTROMO”, „ALIENS” czy „ALIEN 3” bo bez sławy młodej Ellen Ripley to nie będzie już to co nas tak zachwycało i poruszało w tych Hollywoodzkich hitach o „OBCYM” zostawiając po wyjściu z kina w sercu widza jakieś wspaniałe poruszenie. Ale może właśnie to przeminione już bezpowrotnie niepowtarzalnie indywidualne piękno, siła bystrość i entuzjastyczna energia jest odpowiedzią na pytanie prawdziwego krytyka filmowego badającego ten cykl filmów o „OBCYM”, – czym zachwyca ten film? Odpowiedź jest tylko jedna: KOSMICZNIE PIĘKNĄ Sigourney Weaver!!!
Cóż niewiele prawdy jest w Twoich refleksjach o tej wspaniałej i jakże niepowtarzalnej Bogini sexu Ellen Ripley. Zresztą zauważ, że sam wizerunek potwora obcych powstał na wskutek sennych koszmarów, które dręczyły jednego z twórców filmu! Tutaj pewnie Freud by coś na ten temat powiedział, ale nie trudno zauważyć, że USA kraina marzeń to świat gdzie nawet na tak pospolitych ludzkich uczuciach, jakie są codzienną częścią każdego z nas można zrobić miliony dolarów i przeżyć przygodę życia, jaka była zapewne dla twórców tej serii i porwać za sobą cały świat przez długie dziesięciolecia. Jednakże dla mnie problem obcego w tym filmie jest najmniej wart rozpatrywania. To, co mnie wzrusza do głębi we wszystkich częściach „Aliena” to przede wszystkim wspaniała, pełna kosmicznej ikry, piękna Sigourney Weaver i oddany przez nią z jakże niepowtarzalnie żywą pasją jak zresztą wszystkich jej towarzyszących aktorów amerykański profesjonalizm aktorski wyprzedzający polską krytykę filmową o całe, dziesięciolecia. Klimat, jaki stworzyli na szklanym ekranie ci wszyscy ludzie pracujący podczas tworzenia tych 4 części „Obcego” tak fantastyczny, tak wspaniały i poruszający rekompensuje fakt sprytnego wykorzystania mrocznej natury człowieka do wizerunku obcej formy życia, która stała się podwaliną a następnie już stałym fundamentem scenariuszy „Aliena”. Nie sposób tez nie być pod wrażeniem kosmicznej oprawy scenerii i ukazanych w niej futurystycznych prognoz dotyczących miejsca i aktywności ludzkiego gatunku w jej nieskończonym, bogactwie naturalnym będącym areną ludzkiego życia. Do dziś rozmach ukazanych w „Alien” tych fantastycznych wizji robi wrażenie a pomyślmy, jaki musiał robić w naszej ubogiej szarej polskiej rzeczywistości kilkanaście lat temu, gdy na ekrany polskich kin wchodziła pierwsza część „Obcego”. Do dziś pamiętam łapczywie kontemplowane chwile, jakie towarzyszyły w kinie podczas projekcji „Ósmego pasażera Nostromo” i ten fantastyczny nastrój wśród widzów zauroczonych najnowszą science fiction, jaka przybyła do nas prosto z USA.
Coz mozna powiedziec... Jakis harcore wyladowal w tym watku jako odpowiedz. Szczerze mowiac ni cholery nie zrozumialem przeslania autora - bo moge odnalezc w tym tekscie cale spektrum emocji, od zachwytu, poprzez czysciutka ironie, na delikatnych wrzutach konczac. Moze i jestem ograniczony, ale nie rozumiem co tu sie dzieje :/ (???)
A co do mojego porannego menu - zazwyczaj nie jadam sniadanka, nie mam na to czasu.
Przepraszam Cię Bananie, ale, w którym miejscu mojej wypowiedzi doszukałeś się „czyściutkiej ironii”? Niema nic gorszego od zaślepienia własnym zdaniem i poranków bez śniadań.
Moim zdaniem najlepiej zrobilibuy gdyby rzeczywiście okazało się że wydarzenia z części trzeciej okazały się tylko snem (nie to że uważam że była kiepska ,wręcz przeciwnie UWAŻAM ŻE CZĘŚĆ TRZECIA BYŁA NAJLEPSZĄ CZĘŚCIĄ SERII) , po pierwsze scenarzyści nie musieli by się tyle gimnastykować przy pisaniu , a poza tym klimat również na wstępie -tak jak to było w części trzeciej ze śmiercią newt i hicksa- zastosowałby nam terapie szokową , ale to tylko moje zdanie.
PS
przepraszam za składnie i błędy ortograficzne , ale właśnie kładę się spać i chciałem jeszcze tu cośskrobnąć. Mam nadzieje że wiecie o co mi "biega".