Już na początku zniesmaczył mnie ten humanoid sposobem poruszania i mówienia przywodzący na myśl zaawansowane technologicznie sex lalki niedalekiej przyszłości, to już Bishop z dwójki był o niebo bardziej "ludzki", a rozwaliła mnie scena jak grupa komandosów spaceruje sobie po nieznanej planecie jakby byli na wycieczce w disneylandzie.