Na forum filmwebu sporo jest opinii skrajnych na temat „Przymierza”. Moja opinia leży gdzieś pośrodku, ale ostatecznie film uznałem za warty polecenia. Chciałbym w tym tekście przytoczyć sytuacje, które mi się podobały, jak i te, które moim zdaniem twórcy skopali. Oczywiście tekst jest pełen spoilerów, nie radzę go czytać przed seansem ;P
Zacznę od wad:
1. Załoga statku to banda pozbawionych wyobraźni idiotów. Jako przykład można podać:
- kompletne nieprzygotowanie schodzących na powierzchnię planety osób. Ok, dostali broń, sprzęt do badań, a atmosfera jest bardzo podobna do ziemskiej. Ale to nie jest powód, żeby wychodzili w kompletnie obce środowisko bez nawet maski na twarzy i wąchali każdy kwiatek.
- scena, w której pierwszy zainfekowany członek załogi zostaje wniesiony do ambulatorium lądownika. Jedna kobitka zamyka chorego, wraz z drugą panią w ambulatorium – ok, od biedy możnaby to nazwać kwarantanną, niech tam siedzą i poczekamy co się stanie. Blady jak ściana kolega wpada w konwulsje, po tym, jak nieznana choroba w kilka godzin zmieniła go we wrak człowieka, to dobry moment żeby go przytulić! Kiedy jego plecy eksplodują, a nieznany stwór rzuca się na kobietę, warto olać kwarantannę i wbiec do pokoju strzelając w sufit. Good job!
- zachowanie kapitana schodzącego do piwnicy za Davidem. Przecież nikomu nie wydawałoby się podejrzane, że robot najpierw dał stworowi zabić członka załogi, chwilę poźniej chwali się swoją kolekcją eksperymentów na supergroźnym drapieżniku, a parę sekundę później dość wyraźnie sugeruje, że jego pupilom potrzebne jest jedzenie. Przecież wystarczy zapewnienie, że jest bezpiecznie i już można pochylać się nad kokonem...
2. Tempo przemiany obcych i ich zachowanie znacznie odbiega od tych znanych w pierwszych dwóch filmach o xenomorph’ach. Kiedy nosicielem został członek załogi Nostromo, do wyklucia się obcego mija kilka godzin. Tutaj to kwestia minut, a tempo wzrostu wyklutych już obcych też jest absurdalne. Na dodatek zachowanie obcych wydało mi się mało zwierzęce, a zamiast tego bardzo teatralne. W I i II części filmów Obcy to inteligentne zwierzę, które poluje na swoje ofiary, ale wykorzystuje przy tym element zaskoczenia, ukrywa się. W Przymierzu xenomorphy prężą się i prostują w dziwnych teatralnych pozach, jakby się popisywały.
3. Kwestia Davida. Dialogi w filmie informują nas, że sytuacja w Prometeuszu rozgrywa się 10 lat wcześniej. W pierwszej scenie filmu widzimy rozmowę Davida z Waylandem, który może mieć z 50-60 lat. W Prometeuszu jest bardzo stary (nie wiem czy było to w filmie jasno sprecyzowane, oglądałem film dawno), może mieć pewnie ze sto kilkadziesiąt lat z racji zaawansowanej technologii. Oznaczałoby to, że David został „wprowadzony do służby” jakieś 70+ lat przed akcją Przymierza. To powinno, przynajmniej w mojej ocenie prowadzić do tego, że nowsza wersja androida powinna go znacznie przewyższać sprawnością. Jedynym atutem na korzyść Davida jest „odblokowany” zmysł twórczy.
4. Pomniejsze głupotki, np. scena pod prysznicem – nie słyszeli komunikatu Matki, bo mieli głośno włączoną muzykę. Czyli mamy rozumieć, że superkomputer sterujący statkiem kosmicznym nie może wyłączyć radia?:P Albo scena lądowania na planecie – zamiast przebijać się przez wielki huragan i ryzykować uszkodzenia lądownika, nie lepiej było po prostu wejść w atmosferę w spokojnym miejscu, a później polecieć tam, skąd nadawany był sygnał?
Dobre strony:
1. Moim zdaniem Przymierze jest dość sprawną próbą posprzątania po marnym Prometeuszu. Nie idealnie, ale całkiem przyzwoicie skleja do kupy akcję Prometeusza i 8 pasażera, a pozbawione happy endu zakończenie (zarówno głównej bohaterki Prometeusza i całej misji kolonizacyjnej) pasuje do uniwersum.
2. Postacie androidów granych (bardzo dobrze, swoją drogą) przez Fassbendera wychodzą na pierwszy plan fabuły filmu i ten zabieg bardzo mi się podoba. Wersja starsza – David, obdarzony kreatywnością jest tutaj głównym antagonistą, a za pośrednictwem jego decyzji na Inżynierów spada niszczycielska moc ich własnej broni. Android „usprawniony” jest natomiast dobry, przyjazny ludziom, ale nie potrafi tworzyć. Syntetyki są w mojej ocenie metaforą na działanie Inżynierów – gdyby nie maczali palców w pracach nad xenomorphami, nic by im nie groziło. Tak samo sprawa ma się do ludzi – dzięki sztucznym inteligencjom są w stanie dokonywać przełomów, ale też wiele ryzykują.
3. Strona techniczna filmu jest bardzo zadowalająca, nie poskąpili na CGI – było warto. Od strony wizualnej nie mam się zupełnie do czego przyczepić. Sceny na planecie, jak i na statku są dobrze zrealizowane, można się w tym doszukać przekonującego mixu Prometeusza i Nostromo.
Póki co kończę na tym moje wypociny. Zapraszam do dyskusji i dodawania Waszych przemyśleń ;P